Skip to content
Menu
Longstroll
  • O mnie
  • instagram
Longstroll

Raja Ampat – Ostani Raj na Ziemi

Opublikowano 27/08/202027/08/2020

Raja Ampat to kierunek-marzenie dla wszystkich amatorów nurkowania. Jadąc tam nie potrafiłam pływać nawet z maską i rurką ale okazało się, że trudno o lepsze warunki do nauki. Zacznijmy od początku.

Raja Ampat to archipelag około 1500 wysp usytuowanych między Morzem Seram i Oceanem Spokojnym. Administracyjnie to część prowincji Papui Zachodniej. Ja zdecydowałam się zatrzymać na Batancie (a właściwie na małej wysepce u jej wybrzeży) i o niej Wam trochę opowiem.

Na te rajskie wyspy ciężko się dostać. Podróż standardowo rozpoczyna się z Sorong skąd promem dociera się na Waisai. Stamtąd już łódką na dowolnie wybraną wyspę z archipelagu. Pod warunkiem oczywiście, że wcześniej ustalisz to z właścicielem homestaya, w którym to zamierzasz się zatrzymać. Bo to właśnie on odbiera Cie z Waisai.   

Jedna rzecz wymaga tu podkreślenia. Sposób funkcjonowanie właścicieli homestay’ów – dla uproszczenia nazwijmy ich wyspiarzami. Absolutnie nie ma to mieć pejoratywnego wydźwięku ot mieszkają na wyspach i tyle. Wyspiarze żyją i funkcjonują w czasie „wyspiarskim”. Oni ten nasz europejski, klasyczny czas, gdzie doba ma 24 godziny, a godzina 60 minut, włożyli gdzieś między bajki. Co więcej, wydaje się, że pojęcie takie jak spóźnienie w ogóle nie funkcjonuje i nikt specjalnie nie emocjonuje się faktem, że wyjazd ustalany na 8 rozpoczyna się o 10. Z takim elastycznym postrzeganiem czasu każdy podróżujący tam musi się liczyć. W końcu albo to zaakceptuje albo będzie się wkurzać co nijak nie wpłynie na dobre samopoczucie.

Ważna jest jeszcze jedna kwestia, którą wypada poruszyć. Zanim trafiłam do Raja Ampat to jeszcze w Nabire poznałam wyjątkowo sympatycznego Duńczyka, który postanowił podzielić się ze mną pewną radą. Mężczyzna dość często bywał w tamtych okolicach i dobrze je znał. O zaletach owego archipelagu, ze szczególnym uwzględnieniem tego jak bogate jest jej życie morskie, mógł prawić godzinami. Wspomniał też o jednej dość istotnej wadzie. Mianowicie owe rajskie wyspy miały mieć ogromny problem ze szczurami. Mój znajomy opowiedział jak to pierwszej nocy spędzanej na jednej z wysp obudził go dziwny szelest. Gdy wstał i zapalił światło (elektryczność w najlepszym wypadku jest dostępna od 6 wieczór do 6 rano) zobaczył, że do zawiniętej dwukrotnie w sreberko i owiniętej dodatkowo folią resztki czekoladowego batonika w kieszeni jego starych jak sam zaznaczył znoszonych i śmierdzących potem spodni dobierał się szczur. Co też było dość ciekawe bo okazuje się, że gryzonie te mają węch absolutny. Poradził, by wszelkie jedzenie w domku wieszać na hakach znajdujących się pod sufitem. Ja żadnego szczura na wyspie nie widziałam ale prawda jest taka, że byliśmy wyjątkowo zdyscyplinowani. Dokładnie przetrzepaliśmy plecaki i nie wzięliśmy na wyspę ani okruszka. 

Zatem uczulam by przed zamówieniem lokum sprawdzić opinie jak to wyglada w kwestii szczurów. Bo po co dzielić domek z czymś co nie dość, że się nie dorzuci do ceny to jeszcze wszystko zje i dodatkowo wstrętnie wygląda (z tym wyglądem to oczywiście moja subiektywna opinia. Zakładam, że są i tacy którzy w szczurach dostrzegają piękno). Istnieje też jeszcze jeden ważny powód, dla którego wybór home stay’a jest tak szalenie istotny. Wyspy te poza nielicznymi wyjątkami są w całości porośnięte dżunglą a jedyne wykarczowane miejsca zajmują homestay’e. Co to poza całodziennym obcowaniem z przyrodą oznacza w praktyce? Że nie ma opcji sklepu ani tym bardziej restauracji. Jesz to co przyrządzi dostępna na wyspie kucharka albo nie jesz wcale. Tu tez miałam szczęście bo kucharka pracująca w moim homestay’u potrafiła wyczarować przepyszne potrawy zarówno gdy miała z czego gotować (bo wlaściciel akurat przywiózł jej świeżo złowionego tuńczyka) i gdy z produktami było bardzo krucho (gdy właściciel najprawdopodobniej zapił albo załatwiaj jakieś szemrane interesy na i postanowił ewakuować się z wyspy na mniej-więcej 36 godzin).

Tak wiec jeśli chodzi o Yenaduak homestay nieopodal wyspy Batanta to największym jej minusem okazał się właściciel Sem, a cała reszta była zdecydowanie godna polecenia. Dobre jedzenie, czysto, w domku woda ze studni (do wyczerpania zapasów). Prąd dostępny zawsze w godzinach nocnych a szczurów ani śladu. Dodatkowym plusem tego nazwijmy to „ośrodka” (na wyspie mieściły się trzy  2-osobowe domki i kolejne dwa, trochę większe mogące pomieścić do 4 osób), o którym myślę warto wspomnieć jest możliwość korzystania z internetu. Nie jest to co prawda szerokopasmowy internet dostępny w każdym miejscu wyspy, ale wspinając się mniej więcej około 10 minut na górę za kuchnią, można złapać sieć na tyle dobrą, że możliwe jest polaczenie video przez whatsapp. Jest to cos wyjątkowego bo internet jest raczej rzadkością na wyspach. Przypuszczam ze bliskość małej wioski, położonej na jednej z sąsiednich wysp jest tutaj decydująca.O warunkach nie będę Wam za dużo mówić, po prostu pokażę jak to wyglądało.


Ważne jest też by wspomnieć troche o samym funkcjonowaniu turysty na wyspach Raja Ampat. Bo będąc tam większość czasu spędzisz podziwiając życie morskie jednak by moc zobaczyć rafę w okolicach innych wysp trzeba się przemieszczać (rafa zarówno obfitością, gatunkami korali jak i kolorem może się diametralnie różnić w zależności od miejsca). Życie morskie tez jest zróżnicowane i np. żarłacz rafowy czarnopłetwy będzie występował przy jednej z wysp, a manta albo dugong juz przy drugiej. Poza życiem morskim Raja Ampat czasami oferuje możliwość podziwiania wodospadów, czy np rajskich ptaków. Jeśli chcesz zobaczyć jak najwiecej ktoś będzie musiał przewozić Cię z miejsca na miejsce. Dlatego tak istotne jest by właściciel homestay’a mial ochotę współpracować. Teoretycznie powinieneś móc pójść do takiego właściciela, umówić się co do dnia, godzin, ceny wycieczki i po prostu na nią jechać. W praktyce jednak bywa róźnie bo wszystko zależy od dostępności łódek i ilości turystów.

Jak było w moim wypadku? Właściciel chętnie zabierał nas na wycieczki do momentu gdy chętnych na transport było więcej. Z chwila gdy przyjechała inna większa grupa, po prostu nas olał. Dlatego też nie jestem w stanie z czystym sumieniem polecić Yenaduak homestay. Koniec końców jadąc na koniec świata, przynajmniej ja i pewnie nie tylko ja, mam ochotę zobaczyć jak najwiecej. Gdy właściciel łódki nie daje mi takiej możliwości, to uważam że psuje mój wyjazd. Możliwe, że Sam więcej się tak nie zachowa, możliwe też, że nie pojawi się większa w jego opinii bardziej opłacalna grupa (co tez jest dość dziwne bo cenę wycieczki rozkłada się na ilość osób w łódce, więc właściciel ostatecznie zarabia i tak tyle samo). W takim wypadku Yenaduak będzie doskonałym wyborem. Inaczej może się skończyć jak u mnie. Ostatniego dnia właściciel przepadł a my gniliśmy cały dzień na wyspie. Dodatkowo nie mieliśmy nawet jedzenia bo Sam nie dostarczył kucharce nawet produktów spożywczych . Ja osobiście uważam ze stracić 1 dzień z 5 to dużo, ale oczywiście wszystko zależy od indywidualnego podejścia.

Jest jeszcze jedna kwestia, o której warto wspomnieć. Zachęcam by rezerwować swój pobyt na wyspie przez portal stayrajaampat. Oferuje on pomoc na wypadek zaistnienia pewnej, niestety ciągle spotykanej nieprzyjemności. Wyspy otworzyły się na turystykę w latach 90-tych więc baza noclegowa jest dość ograniczona i skromna w formie (dzięki temu ciągle jest tu jak jest). Praktyką często stosowaną przez wyspiarzy jest tzw. „overbooking”. Co to oznacza w praktyce? To, że zamawiając coś na 4 miesiące wcześniej wcale nie znaczy, że w dniu przejazdu będzie dla Ciebie miejsce. Owszem odbiorą Cię z portu i przewiozą dwie godziny na wyspę. Na miejscu jednak Twoich walizek nie wyjmą tylko w koślawy sposób, bardziej na migi, będą starać się tłumaczyć dlaczego teraz musicie do łódki wrócić i przez najbliższe 4 godziny pływać od wyspy do wyspy w poszukiwaniu noclegu. Za niego oczywiście trzeba dodatkowo zapłacić, bo o tym, że zapłaciłeś już 4-miesiące wcześniej wszyscy już jakby zapomnieli. Tak oczywiście być nie musi, lecz zdarza się nagminnie, więc warto to trzymać gdzieś z tyłu głowy. Osobiście tego nie doświadczyłam ale już 4 z 10 zapoznanych przeze mnie na miejscu osób tak.

Autor: Iza

Dodaj komentarz Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Izabela

longstroll

Podróże i inne rzeczy

Post upamiętniający moją walizkę podróżną. Post upamiętniający moją walizkę podróżną. Śpij słodko aniołku. A jako, że tu w Szwajcarii nie można sobie tak po prostu wyrzucić do śmieci wszystkiego jak leci to czeka nas jeszcze jedna wspólna podróż - do centrum recyklingu, gdzie pod czujnym okiem pracownika centrum zważę ją, a później zapłacę za jej utylizację. 
Piszę to sobie na pamiątkę, bo to kolejna już walizka, z którą po niecałym roku znajomości przyszło mi się pożegnać. Może już czas żeby zainwestować w coś lepszej jakości. Choć jak patrzę na ceny tych wszystkich Samsonite i innych tego typu burżujskich walizek to mi szkoda kasy😅…
A zdjęcie dodaje z plecakiem, a nawet i dwoma:) Tu zainwestowałam w Ospray i na ten moment nie mogę narzekać - są nieśmiertelne i wygodne. 
.
.
.
.
.
#plecak #osprey #backpacks #czapeczka #zplecakiem #mojepodróże #podrozemaleiduze #hikinggirl #kreconewlosy #uśmiech #antigua #gwatemala #guatemala #antiguaguatemala
Neapol po raz trzeci. Ale to tylko dlatego, że ju Neapol po raz trzeci. Ale to tylko dlatego, że jutro wybieram się do Lugano, a Lugano to największe miasto w Ticino, a Ticino to włoskojęzyczny kanton w Szwajcarii 🤓
Więc prawie jak Włochy. To będzie moja pierwsza wizyta w tej włoskiej części Szwajcarii, więc nie ukrywam, że jestem ciekawa. 
Raz odwiedzałam francuskojęzyczną część Szwajcarii - na początku roku pojechałam do Montreux i niby kraj wciąż ten sam, ale na miejscu trochę inaczej, niż w tej niemieckojęzycznej części, w której obecnie mieszkam. 
Nie wiem może to przypadek ale :) Pamiętam, że w Montreux późnym wieczorem wyszliśmy sobie do baru, zostawiliśmy tam małą fortunę (kto był w barze w Szwajcarii ten wie 🤯) Wieczór był bardzo przyjemny mieliśmy ochotę by trwał i trwał, więc zdecydowaliśmy, że zakupimy sobie jeszcze butelkę wina do hotelu (już w sklepie). Więc szukamy tego sklepu - żadnego ani widu, ani słychu. Telefony jak na złość rozładowane, więc pomyśleliśmy żeby spytać jakiegoś przechodnia na ulicy. Zaczepiliśmy 3 osoby. Żadna nie umiała odpowiedzieć na proste pytania zadane w języku angielskim. Wszyscy tylko po francusku - zupełnie jak we Francji. A w kantonie Zurych to ciężko znaleźć kogoś kto po angielsku nie mówi. Ciekawe jak w Ticino 🤔 :)
Namibia - road trip. 9 dni 3000km #photodump 1. G Namibia - road trip. 9 dni 3000km #photodump 
1. Gdzieś po środku drogi na Skeleton Coast 
2. Idę sobie
3. #Żyrafa jadła sobie listki na drzewie od tak przy drodze, tyle ile nam sprawiła radości to tylko my wiemy.
4. Welwiczia - żywa skamielina - to taki dziobak świata roślin - to co widać, to tylko dwa liście postrzępione przez wiatr.
5. Ja 
6. Droga, obowiązuje limit prędkości do 100km/h.
7. Stacja benzynowa na #skeletoncoast 
8. To nie drzewa, to ales drzewiasty.
9. Droga ponownie, bo w sumie ten post jest o drodze.
10. Solitaire wraki samochodów, a chwilę wcześniej zjadłam szarlotkę. 
11. Zwrotnik koziorożca.
12. Danger zone.
13. Trąba powietrzna 
14. Część samochodu, która nie wytrzymała wybojów i nam odpadła.
15. W drodze na diuny.
16. Po piasku.
17. Toyota Hilux masza fura na ten trip.
18. Pod zwrotnikiem koziorożca w innym miejscuz.
19. Jak wyżej.
Dzień, w którym nie przewidziałam, że wejście Dzień, w którym nie przewidziałam, że wejście na górę/pod górę w klapeczkach może być bardzo słabym pomysłem. Jeszcze wejście jak wejście - to zejście okazało się większym wyzwaniem. 
Był taki moment, że myślałam sobie coś w stylu: „no jak Grażyna co to na Giewont idzie w szpilkach” ale później już zeszłam, zjadłam pizzę i było spoko. 
Top 1 niedopasowania butów do warunków - Neapol - you are my winner😅🙃
Buenos Aires. Nigdy jakoś szczególnie nie chciałam tam pojechać, loty ułożyły się jednak tak, że nadarzyła się okazja. I bardzo dobrze. Byłam tam naszym latem, a więc ich zimą. Tak mi się spodobało, że aż po raz pierwszy z premedytacją puściłam sobie piosenkę Manamu Buenos Aires. Wcześniej słyszałam tylko fragmenty refrenu. Piosenka, tak jak i miasto, również mi się spodobała, do tego stopnia, że aż kupiłam sobie winyla, ale niestety nie miałam go jak zapakować i czeka na mnie teraz w PL 🙃
Buenos - miasto, do którego mogłabym wrócić, bo czuję, że miałabym po co. To drugie i ostatnie miasto po Sydney, o którym tak myślę. 
A na zdjęciach m.in. 
1. Aleja 9 lipca - 9 pasów w jedną i 9 w drugą, szerokość 140 metrów - to z nią kojarzyło mi się Buenos przed przyjazdem; 
2. Dzielnica portowa - inflacja w Argentynie 250% a oni budują na potęgę i jakoś to się kręci… ciekawe :) może to faktycznie jest tak jak to mówią, że są 4 rodzaje gospodarek rozwinięta, nierozwinięta, Japonia i Argentyna;
3 La Boca trąci komercją bardzo a poza tym to miłość do Messiego i Maradony unosi się w powietrzu.  Kupiłam 2 koszulki dla młodego mniejsza dla mnie większa, ostatnio przeglądając telefon znalazła swoje zdjęcie z nimi. Ale dowcipniś z tego mojego L. no nie przestaje mnie zadziwiać 
4. Podobno największą atrakcją Buenos jest cmentarz (leży na nim m.in. Ewa Peron i pewnie wielu innych znanych ludzi, których ja nie znam:)) cmentarz bardzo przypomniałam mi ten z Nowego Orleanu - ten, na którym kręcili Easy Ridera ♥️. Grobowce jak grobowce takie wielkie domy, ale przed jednym stał pomnik tej dziewczyny z psem - jak wyjęty z horroru :) 
5. Buenos to i tango - tańczą je wszędzie albo markują, że tańczą.
Taki misz masz zdjęciowy z Buenos - może kiedyś loty ułożą się tak żebym trafiła tam ich latem, czuję, że to będzie jedna wielka impreza.
Geroldswil tuż obok mojego domu, w dolinie rzeki Geroldswil tuż obok mojego domu, w dolinie rzeki Limmat. Patrzę czy to już pora by rozpoczynać sezon pontonowy. Niektórzy już spływają, my jeszcze nie. Ale tak sobie myślę - może to czas najwyższy żeby wyciągnąć ponton. Bo jak mi auta nie zarejestrują, to może przez moment właśnie drogą rzeczną będę docierać do Zurychu :)
📍Iguazú strona brazylijska. Woda się leje💦 📍Iguazú strona brazylijska.
Woda się leje💦
 80% wodospadów znajduje się po stronie brazylijskiej, ale to wcale nie znaczy, że 80% zachwytów będzie przypadać właśnie na nią.
Mi bardziej podobała się strona argentyńska, bo było się na wodospadzie. Na a obok to jednak duża różnica :) 
.
.
.
.
#wodospad #iguazu #iguazú #iguazubrasil #brazylia #podróżemałeiduże #mojepodróże #dużowody #waterfalling #amerykapołudniowa #whitedresses #wethair #barierka #bryza
Paprocie, wallaby i wąż tygrysi-typowa tasmańsk Paprocie, wallaby i wąż tygrysi-typowa tasmańska przechadzka
📍Avenida 9 de Julio 140 metrów szerokości, 9 📍Avenida 9 de Julio
140 metrów szerokości, 9 pasów ruchu w jedną stronę i 9 w drugą. 
To druga najszersza ulica świata. 
.
A było trochę jak w tym dowcipie:
- What did the traffic light say to the car?
- Don’t look, I’m changing
🥁BA TUM TSS 🥁🙃
Poleżałabym sobie pod palmą 🌴 Znacie ev’ry Poleżałabym sobie pod palmą 🌴
Znacie ev’ry night? :) 

#montezuma #costaricagram #costaricagram #kostaryka #statek #podróże #mojepodróże #podrozemaleiduze #amerykaśrodkowa #basen #żyćko #relakstime
Dzień, w którym poszłam na treking by zobaczyć Dzień, w którym poszłam na treking by zobaczyć wulkan, a ten się schował, a później wracając zatrzymałam się w knajpce na coś słodkiego i akurat wulkan wyszedł z ukrycia. Takie koleje losu-bardzo przewrotne.
co to za zwierzątko?:)
Jeszcze nigdy nie byłam na Malediwach. A myślę, Jeszcze nigdy nie byłam na Malediwach. A myślę, że jakoś bym się odnalazła 🥷
Tak, na 100%: człowiek żyje po to, żeby mieć w Tak, na 100%: człowiek żyje po to, żeby mieć wakacje. Przynajmniej człowiek uwieczniony na rolce 🙃I choć już wróciłam i ostatnim miesiącem lata cieszyć się będę w Szwajcarii to nie zamierzam rezygnować z letnich przyjemności. Co to to nie:) 
Może w końcu uda mi się wyskoczyć na jakiś szlak - taki mam plan. Ale różnie to z nimi bywa 😅 Pewnie gdybym wpadła tu tylko na chwilę, to już bym zlazła połowę tych bardziej znanych, a tak mam je pod nosem i gdy przychodzi sobota to jakoś tak zawsze zamiast budzika wybieram odsypianie szaleństw piątkowych wieczorów. Tak więc będąc dla siebie łaskawą (ZAWSZE w ramach self-care:)) zamiast wyśrubowanych celów ustawiam sobie plan minimum - pójdź w te wakacje w trekking raz, a zasłużysz na nagrodę. Założenie planuje zrealizować w najbliższą sobotę, ale w piątek planuje też ognisko… ciekawe czy plany nie będą ze sobą kolidować 😅

#milkshakes #palmstone #swimingpool #basen #palmy #kreta #malia #heraklion #palmy #wakajki #czapeczka #lifeisbetterinabikini #silverbikini #nabasenie #splash #mojepodróże #podróżemałeiduże #wethair
📍Kreta. Wakacje, które potwierdziły moje wcze 📍Kreta. Wakacje, które potwierdziły moje wcześniej przypuszczenia, że gdy rodzic jedzie z dzieckiem w pojedynkę to:
1. basen to must i chcąc nie chcąc to od niego będzie się zaczynać i na nim też kończyć każdy dzień;
2. karty Uno powinny się znaleźć zawsze w torebce;
3. tak do końca nigdy się nie zrelaksuje. 
To takie wnioski. Poza tym uważam, że jak na mój pierwszy samodzielny wypad z młodym za granicę, wypad, który miał być zorganizowany pod jego kątem, to Kreta okazała się świetnym wyborem. Pełno atrakcji pod dzieciaki typu salony gier, mini golf, labirynty, jakieś ścianki wspinaczkowe i wszystko na jednej ulicy więc nie trzeba ich szczególnie szukać, do tego gwarancja pogody, ciepłe morze i ceny, które nie przerażają. Dzięki sztuce kompromisu udało mi się namówić mojego 7-latka na 3 wycieczki. W kolejności od tej najbardziej udanej.
1. Fajny kanion gdzie przeszliśmy 10 km 
2. Plaża z reklamy batonika bounty. BTW kogoś tam ostro pogrzało za dwa leżaki i jeden parasol życzą sobie 40€ 
3. Jaskinia - droga do niej była pod górę w pełnym słońcu. Rzadko to się zdarza, ale tym razem się zdarzyło. Emocje u mego towarzysza wzięły górę i idąc krzyczał w niebogłosy, że on nienawidzi gorąca i nienawidzi pod górę, a najbardziej jak jest gorąco i do tego musi iść pod górę. Fakt, że drogą chodziło dużo Polaków nie pomagał, bo co chwilę słyszałam tylko komentarze ludzi z boku do swoich dzieci w stylu: „zupełnie jak Ty” co trochę działało mi na nerwy:)
Tak ogólnie to wyjazd zaskoczył mnie bardzo pozytywnie - myślę, że w dużej mierze to zasługa hotelu, w którym się zatrzymaliśmy. Mały - butikowy miał super basen i smaczne jedzenie no i był swietnie położony, więc jakby kto się kiedyś wybierał w okolice Heraklionu to mogę polecić.
Tak czy siak Kreta wyjazd mama&syn uznaje za udań i pewnie za rok, gdy też będę mieć jeden tydzień z nim sam na sam to możliwe, że skoczymy sobie na inna grecką wyspę.
Ostatnio zdecydowanie zintensyfikowałam zapoznawa Ostatnio zdecydowanie zintensyfikowałam zapoznawanie się ze Szwajcarią. No ładnie tutaj bardzo. Tym razem trafiłam do Lugano w kantonie Ticino i na trekkingu z mijającymi mnie ludźmi witałam się radosnym „buongiorno”. W sumie to czułam się tam jakbym trafiła do Włoch, a dokładnie to nad jezioro Como, tylko ludzi było mniej. 
Nie przestaje mnie to zadziwiać, że to taki mały kraj, a jakby 3 w 1 i wciąż mam masę rzeczy do zobaczenia - bo i Zermatt i Interlaken i Genewa i Lozanna i Jungfrau i Pilatus i Titlus i dużo, dużo więcej a lista wciąż się wydłuża. 
.
.
.
.
.
#lugano #luganolake #lugano🇨🇭 #luganoswitzerland #luganoturismo #lugano #ticinomoments #ticinoturismo #ticinoswitzerland #szwajcaria #swisslife #swissmountains #swisstrip #mojepodróże #podróże #podróżemałeiduże #nvgtn #legginslove #swissviews #cantonticino #visitticino #góry #goryponadwszystko #mojegóry #jezioro #montebre
Neapol #photodump 1. Pierwsze wyjście, piątek g Neapol #photodump 
1. Pierwsze wyjście, piątek godzina 21:42, tuż obok mojego hotelu (jakiś kilometr od centrum centralnego) wygląda srogo 😅
2. Nie mogłam się zdecydować 
3. Nigdy nie byłam fanką pizzy z ananasem… ale hejtu na takową w ogóle nie rozumiem… szczególnie, że to 🍍- samo zdrowie 
4. Mój widok z okna 
5. Pierwsza pizza na tym wyjeździe - udana
6. Okolica 
7. Okolica szerzej :)
8. Na murku 
9. Te ceny 🤌
10. Taka ja
Za tydzień o tej porze będę w Afryce. Tymczasem Za tydzień o tej porze będę w Afryce.
Tymczasem robię co mogę żeby uwierzyć, że mam Afrykę na miejscu :)
Żyćko ostatnio. 1. W oczekiwaniu na gotujący si Żyćko ostatnio.
1. W oczekiwaniu na gotujący się makaron.
2. W Dreźnie na lodach.
3. Vege Burger, bo minęły mi 3 lata bez mięsa 🥳
4. Bańki w bańkach w Luzernie.
5. Rhine Fall, byłam tam już 3 razy i za każdym razem gdy tylko spojrzę w dół kręci mi się w głowie. 
6. Krowa i ja, bo w sumie mieszkam w Szwajcarii. Nigdy nie zapomnę jak na śniadaniu, przed wejściem na  Acatenango, jeden Szwajcar z mojej grupy, opowiadał, że brał udział w referendum - czy państwo powinno dotować rolników, którzy nie obcinają rogów swoich krów. 
7. Moje nowe buciki 😍
8. Od miesiąca u mnie #pada 
9.  Radical Optimism 
10. Do #geroldswil przyjechało wesołe miasteczko 
.
.
.
.
.
#selfiemood #twarz #bialytshirt #drezno #drezden #nalodach #szwajcaria #swisslife #swisscow #podróżemałeiduże #wdomu #nawsi #bańkimydlane #radicaloptimism #lately #photodump #staremiasto
Wiatr tak silny, że prawie mnie zwiało na Bay of Wiatr tak silny, że prawie mnie zwiało na Bay of Fires.
📌Tasmania, Australia
#kostaryka #photodump cześć 2 1. Na moście wis #kostaryka #photodump cześć 2 
1. Na moście wiszącym 
2. Podobnie jak wyżej. Na moście może być tylko 1 osoba - takie przechodzenie wygląda na fajną zabawę i rzeczywiście nią jest. Na tym wyjeździe przeszłam łącznie po 12 mostach wiszących.
3. To trochę tak jak gdy oglądasz jakiś zagraniczny film, w napisach końcowych zobaczysz jakieś polskie nazwisko i nagle masz ochotę zaśpiewać hymn.
4. Naturalny bałagan-najpiękniejszy.
5. Fotka na plaży.
6. A tu już forma bardziej skomplikowana-ruchoma na górze, stateczna na dole i ocean w tle.
7. Plaża w Montezumie, dla mnie najpiękniejsza plaża w Kostaryce.
8. Ruiny starej restauracji - najfajniejsze co spotkało nas w Jaco.
10. Krokodyl.
11. Z głębin oceanu.
12. Zachód z plamą zawsze fajny.
13. Reality check.
14. W tym miejscu jadłam najlepszy posiłek. Smakował tak jak wyglądało to miejsce soczyście, egzotycznie i natural.
15. Wodospad jeden z dziesiątek, które widziałam ostatnio. 

#costarica #lafortunacostarica #costaricatravel #costaricagram #wodospad #mostwiszący #suspensionbridge #amerykasrodkowa #centralamericatravel #plaza #montezumas
Wczytaj więcej... Obserwuj na Instagramie

Ostatnie wpisy

  • Raja Ampat – Ostani Raj na Ziemi
  • Hobbiton – Wycieczka do świata fantasy
  • Askja – Droga do dwóch wulkanicznych jezior w Interiorze Islandii
  • Pustynia Atacama – Ciągle w Chile ale jak na księżycu
  • Nabire – Zatoka Cenderwasih – Papua Zachodnia. Pływanie z rekinem wielorybim.

Najnowsze komentarze

  • Pustynia Atacama - Ciągle w Chile ale jak na księżycu - Longstroll - Samochodem przez Patagonie
  • Big Ice – Trekking po lodowcu Perito Moreno – Longstroll - Samochodem przez Patagonie

Kategorie

  • Ameryka Poludniowa
  • Argentyna
  • Australia
  • Azja
  • Chile
  • Europa
  • Flora
  • Indonezja
  • Islandia
  • Nowa Zelandia
  • Patagonia
  • Poradnik
  • Trekking
©2025 Longstroll | Powered by SuperbThemes