Skip to content
Menu
Longstroll
  • O mnie
  • instagram
Longstroll

Raja Ampat – Ostani Raj na Ziemi

Opublikowano 27/08/202027/08/2020

Raja Ampat to kierunek-marzenie dla wszystkich amatorów nurkowania. Jadąc tam nie potrafiłam pływać nawet z maską i rurką ale okazało się, że trudno o lepsze warunki do nauki. Zacznijmy od początku.

Raja Ampat to archipelag około 1500 wysp usytuowanych między Morzem Seram i Oceanem Spokojnym. Administracyjnie to część prowincji Papui Zachodniej. Ja zdecydowałam się zatrzymać na Batancie (a właściwie na małej wysepce u jej wybrzeży) i o niej Wam trochę opowiem.

Na te rajskie wyspy ciężko się dostać. Podróż standardowo rozpoczyna się z Sorong skąd promem dociera się na Waisai. Stamtąd już łódką na dowolnie wybraną wyspę z archipelagu. Pod warunkiem oczywiście, że wcześniej ustalisz to z właścicielem homestaya, w którym to zamierzasz się zatrzymać. Bo to właśnie on odbiera Cie z Waisai.   

Jedna rzecz wymaga tu podkreślenia. Sposób funkcjonowanie właścicieli homestay’ów – dla uproszczenia nazwijmy ich wyspiarzami. Absolutnie nie ma to mieć pejoratywnego wydźwięku ot mieszkają na wyspach i tyle. Wyspiarze żyją i funkcjonują w czasie „wyspiarskim”. Oni ten nasz europejski, klasyczny czas, gdzie doba ma 24 godziny, a godzina 60 minut, włożyli gdzieś między bajki. Co więcej, wydaje się, że pojęcie takie jak spóźnienie w ogóle nie funkcjonuje i nikt specjalnie nie emocjonuje się faktem, że wyjazd ustalany na 8 rozpoczyna się o 10. Z takim elastycznym postrzeganiem czasu każdy podróżujący tam musi się liczyć. W końcu albo to zaakceptuje albo będzie się wkurzać co nijak nie wpłynie na dobre samopoczucie.

Ważna jest jeszcze jedna kwestia, którą wypada poruszyć. Zanim trafiłam do Raja Ampat to jeszcze w Nabire poznałam wyjątkowo sympatycznego Duńczyka, który postanowił podzielić się ze mną pewną radą. Mężczyzna dość często bywał w tamtych okolicach i dobrze je znał. O zaletach owego archipelagu, ze szczególnym uwzględnieniem tego jak bogate jest jej życie morskie, mógł prawić godzinami. Wspomniał też o jednej dość istotnej wadzie. Mianowicie owe rajskie wyspy miały mieć ogromny problem ze szczurami. Mój znajomy opowiedział jak to pierwszej nocy spędzanej na jednej z wysp obudził go dziwny szelest. Gdy wstał i zapalił światło (elektryczność w najlepszym wypadku jest dostępna od 6 wieczór do 6 rano) zobaczył, że do zawiniętej dwukrotnie w sreberko i owiniętej dodatkowo folią resztki czekoladowego batonika w kieszeni jego starych jak sam zaznaczył znoszonych i śmierdzących potem spodni dobierał się szczur. Co też było dość ciekawe bo okazuje się, że gryzonie te mają węch absolutny. Poradził, by wszelkie jedzenie w domku wieszać na hakach znajdujących się pod sufitem. Ja żadnego szczura na wyspie nie widziałam ale prawda jest taka, że byliśmy wyjątkowo zdyscyplinowani. Dokładnie przetrzepaliśmy plecaki i nie wzięliśmy na wyspę ani okruszka. 

Zatem uczulam by przed zamówieniem lokum sprawdzić opinie jak to wyglada w kwestii szczurów. Bo po co dzielić domek z czymś co nie dość, że się nie dorzuci do ceny to jeszcze wszystko zje i dodatkowo wstrętnie wygląda (z tym wyglądem to oczywiście moja subiektywna opinia. Zakładam, że są i tacy którzy w szczurach dostrzegają piękno). Istnieje też jeszcze jeden ważny powód, dla którego wybór home stay’a jest tak szalenie istotny. Wyspy te poza nielicznymi wyjątkami są w całości porośnięte dżunglą a jedyne wykarczowane miejsca zajmują homestay’e. Co to poza całodziennym obcowaniem z przyrodą oznacza w praktyce? Że nie ma opcji sklepu ani tym bardziej restauracji. Jesz to co przyrządzi dostępna na wyspie kucharka albo nie jesz wcale. Tu tez miałam szczęście bo kucharka pracująca w moim homestay’u potrafiła wyczarować przepyszne potrawy zarówno gdy miała z czego gotować (bo wlaściciel akurat przywiózł jej świeżo złowionego tuńczyka) i gdy z produktami było bardzo krucho (gdy właściciel najprawdopodobniej zapił albo załatwiaj jakieś szemrane interesy na i postanowił ewakuować się z wyspy na mniej-więcej 36 godzin).

Tak wiec jeśli chodzi o Yenaduak homestay nieopodal wyspy Batanta to największym jej minusem okazał się właściciel Sem, a cała reszta była zdecydowanie godna polecenia. Dobre jedzenie, czysto, w domku woda ze studni (do wyczerpania zapasów). Prąd dostępny zawsze w godzinach nocnych a szczurów ani śladu. Dodatkowym plusem tego nazwijmy to „ośrodka” (na wyspie mieściły się trzy  2-osobowe domki i kolejne dwa, trochę większe mogące pomieścić do 4 osób), o którym myślę warto wspomnieć jest możliwość korzystania z internetu. Nie jest to co prawda szerokopasmowy internet dostępny w każdym miejscu wyspy, ale wspinając się mniej więcej około 10 minut na górę za kuchnią, można złapać sieć na tyle dobrą, że możliwe jest polaczenie video przez whatsapp. Jest to cos wyjątkowego bo internet jest raczej rzadkością na wyspach. Przypuszczam ze bliskość małej wioski, położonej na jednej z sąsiednich wysp jest tutaj decydująca.O warunkach nie będę Wam za dużo mówić, po prostu pokażę jak to wyglądało.


Ważne jest też by wspomnieć troche o samym funkcjonowaniu turysty na wyspach Raja Ampat. Bo będąc tam większość czasu spędzisz podziwiając życie morskie jednak by moc zobaczyć rafę w okolicach innych wysp trzeba się przemieszczać (rafa zarówno obfitością, gatunkami korali jak i kolorem może się diametralnie różnić w zależności od miejsca). Życie morskie tez jest zróżnicowane i np. żarłacz rafowy czarnopłetwy będzie występował przy jednej z wysp, a manta albo dugong juz przy drugiej. Poza życiem morskim Raja Ampat czasami oferuje możliwość podziwiania wodospadów, czy np rajskich ptaków. Jeśli chcesz zobaczyć jak najwiecej ktoś będzie musiał przewozić Cię z miejsca na miejsce. Dlatego tak istotne jest by właściciel homestay’a mial ochotę współpracować. Teoretycznie powinieneś móc pójść do takiego właściciela, umówić się co do dnia, godzin, ceny wycieczki i po prostu na nią jechać. W praktyce jednak bywa róźnie bo wszystko zależy od dostępności łódek i ilości turystów.

Jak było w moim wypadku? Właściciel chętnie zabierał nas na wycieczki do momentu gdy chętnych na transport było więcej. Z chwila gdy przyjechała inna większa grupa, po prostu nas olał. Dlatego też nie jestem w stanie z czystym sumieniem polecić Yenaduak homestay. Koniec końców jadąc na koniec świata, przynajmniej ja i pewnie nie tylko ja, mam ochotę zobaczyć jak najwiecej. Gdy właściciel łódki nie daje mi takiej możliwości, to uważam że psuje mój wyjazd. Możliwe, że Sam więcej się tak nie zachowa, możliwe też, że nie pojawi się większa w jego opinii bardziej opłacalna grupa (co tez jest dość dziwne bo cenę wycieczki rozkłada się na ilość osób w łódce, więc właściciel ostatecznie zarabia i tak tyle samo). W takim wypadku Yenaduak będzie doskonałym wyborem. Inaczej może się skończyć jak u mnie. Ostatniego dnia właściciel przepadł a my gniliśmy cały dzień na wyspie. Dodatkowo nie mieliśmy nawet jedzenia bo Sam nie dostarczył kucharce nawet produktów spożywczych . Ja osobiście uważam ze stracić 1 dzień z 5 to dużo, ale oczywiście wszystko zależy od indywidualnego podejścia.

Jest jeszcze jedna kwestia, o której warto wspomnieć. Zachęcam by rezerwować swój pobyt na wyspie przez portal stayrajaampat. Oferuje on pomoc na wypadek zaistnienia pewnej, niestety ciągle spotykanej nieprzyjemności. Wyspy otworzyły się na turystykę w latach 90-tych więc baza noclegowa jest dość ograniczona i skromna w formie (dzięki temu ciągle jest tu jak jest). Praktyką często stosowaną przez wyspiarzy jest tzw. „overbooking”. Co to oznacza w praktyce? To, że zamawiając coś na 4 miesiące wcześniej wcale nie znaczy, że w dniu przejazdu będzie dla Ciebie miejsce. Owszem odbiorą Cię z portu i przewiozą dwie godziny na wyspę. Na miejscu jednak Twoich walizek nie wyjmą tylko w koślawy sposób, bardziej na migi, będą starać się tłumaczyć dlaczego teraz musicie do łódki wrócić i przez najbliższe 4 godziny pływać od wyspy do wyspy w poszukiwaniu noclegu. Za niego oczywiście trzeba dodatkowo zapłacić, bo o tym, że zapłaciłeś już 4-miesiące wcześniej wszyscy już jakby zapomnieli. Tak oczywiście być nie musi, lecz zdarza się nagminnie, więc warto to trzymać gdzieś z tyłu głowy. Osobiście tego nie doświadczyłam ale już 4 z 10 zapoznanych przeze mnie na miejscu osób tak.

Autor: Iza

Dodaj komentarz Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Izabela

longstroll

Podróże i inne rzeczy

Once Upon a Dune . #namibiatourism #namibiatravel Once Upon a Dune 
.
#namibiatourism #namibiatravel #dune45 #podróżemałeiduże #pustynia #pustynianamib #namibdesert #namibie #namibdunes #afryka #piasek #nabiało #mojepodroze #upał #napustyni #onadesert #sesriem #sossusvlei #namibnaukluft #namibnaukluftnationalpark
📍Deadvlei 
Gorąco, sucho i piasek co zawiera żelazo. 
Miejsce w rzeczywistości wygląda jakby było sfotoshopowane.
Iguazú strona argentyńska. Wcale nie miałam tu Iguazú strona argentyńska. 
Wcale nie miałam tu trafić. Planowałam zobaczyć wodospady tylko ze strony brazylijskiej, ale zmiana godziny odlotu pozwoliła zajrzeć też tutaj. I w sumie bardzo dobrze, bo uważam (po odwiedzeniu obu), że ta strona jest ciekawsza. I miałam też szczęście, bo kilka dni przed moją wizytą tam (chyba 3 jeśli się nie mylę:)) ponownie dla turystów otworzono Garganta del Diablo - taki punkt na rzece Iguazú, przez który przebiega granica między Argentyną a Brazylią. I to właśnie ten punkt sprawia, że strona argentyńska jest fajniejsza. Jednocześnie jest też dwa razy droższa ale mniej komercyjna.
Także miałam podwójne szczęście. 
.
.
.
.
#podróżemałeiduże #mojepodróże #iguazu #iguazuargentina #argentyna #wodospad #waterfalllovers #gargantadeldiablo #iguazufalls #iguazú #amerykapołudniowa #tshit #whitetshirt #farout #daisyduck #daisydukes #curlyhaired #falls #cataratas #cataratasdoiguaçu
Buenos Aires. Nigdy jakoś szczególnie nie chciałam tam pojechać, loty ułożyły się jednak tak, że nadarzyła się okazja. I bardzo dobrze. Byłam tam naszym latem, a więc ich zimą. Tak mi się spodobało, że aż po raz pierwszy z premedytacją puściłam sobie piosenkę Manamu Buenos Aires. Wcześniej słyszałam tylko fragmenty refrenu. Piosenka, tak jak i miasto, również mi się spodobała, do tego stopnia, że aż kupiłam sobie winyla, ale niestety nie miałam go jak zapakować i czeka na mnie teraz w PL 🙃
Buenos - miasto, do którego mogłabym wrócić, bo czuję, że miałabym po co. To drugie i ostatnie miasto po Sydney, o którym tak myślę. 
A na zdjęciach m.in. 
1. Aleja 9 lipca - 9 pasów w jedną i 9 w drugą, szerokość 140 metrów - to z nią kojarzyło mi się Buenos przed przyjazdem; 
2. Dzielnica portowa - inflacja w Argentynie 250% a oni budują na potęgę i jakoś to się kręci… ciekawe :) może to faktycznie jest tak jak to mówią, że są 4 rodzaje gospodarek rozwinięta, nierozwinięta, Japonia i Argentyna;
3 La Boca trąci komercją bardzo a poza tym to miłość do Messiego i Maradony unosi się w powietrzu.  Kupiłam 2 koszulki dla młodego mniejsza dla mnie większa, ostatnio przeglądając telefon znalazła swoje zdjęcie z nimi. Ale dowcipniś z tego mojego L. no nie przestaje mnie zadziwiać 
4. Podobno największą atrakcją Buenos jest cmentarz (leży na nim m.in. Ewa Peron i pewnie wielu innych znanych ludzi, których ja nie znam:)) cmentarz bardzo przypomniałam mi ten z Nowego Orleanu - ten, na którym kręcili Easy Ridera ♥️. Grobowce jak grobowce takie wielkie domy, ale przed jednym stał pomnik tej dziewczyny z psem - jak wyjęty z horroru :) 
5. Buenos to i tango - tańczą je wszędzie albo markują, że tańczą.
Taki misz masz zdjęciowy z Buenos - może kiedyś loty ułożą się tak żebym trafiła tam ich latem, czuję, że to będzie jedna wielka impreza.
W dżungli - Park Narodowy Madidi w Boliwii - phot W dżungli - Park Narodowy Madidi w Boliwii - photo dump 
1) patrzę na to zdjęcie i pachnie mi muggą 
2) wystrój mojej chatki utrzymany w iście minimalistycznym stylu :) oprócz łóżka i moskitiery było tam tylko jedno krzesło - w sumie nic więcej nie potrzeba
3) odkąd znajomy w odp. na relacje z tym filmikiem napisał mi tak „droga twojego starego do szkoły” nie umiem na to spojrzeć inaczej 
4) widok z chatki miałam pierwsza klasa 
5) in the jungle - ubrana po uszy - co nie do końca jest w moim stylu 🤪 w obawie przed robalami maści wszelakiej 
6) zachód słońca nad jeziorem (mój obóz w dżungli położony był nad nim, co odróżniało go od innych obozów - położonych zazwyczaj nad rzeką)
7) ja w tym jeziorze pływałam, co wymagało ode mnie sporej odwagi, dzień wcześniej nocą pływała po tym jeziorze łódką w poszukiwaniu odbijających światło latarki oczu małych kajmanów i krokodyli
8) tarantula spotkana w trakcie nocnego spaceru
9) boa, biorąc pod uwagę fakt, że boa i anakonda to ta sama rodzina węży, to prawie jakbym jednak widziała anakondę na tym wyjeździe
10) dwa z moich 3 niezbędników na tych wakacjach mugga, tusz do rzęs, na foto brakuje tylko spf 50
Namibia - road trip. 9 dni 3000km #photodump 1. G Namibia - road trip. 9 dni 3000km #photodump 
1. Gdzieś po środku drogi na Skeleton Coast 
2. Idę sobie
3. #Żyrafa jadła sobie listki na drzewie od tak przy drodze, tyle ile nam sprawiła radości to tylko my wiemy.
4. Welwiczia - żywa skamielina - to taki dziobak świata roślin - to co widać, to tylko dwa liście postrzępione przez wiatr.
5. Ja 
6. Droga, obowiązuje limit prędkości do 100km/h.
7. Stacja benzynowa na #skeletoncoast 
8. To nie drzewa, to ales drzewiasty.
9. Droga ponownie, bo w sumie ten post jest o drodze.
10. Solitaire wraki samochodów, a chwilę wcześniej zjadłam szarlotkę. 
11. Zwrotnik koziorożca.
12. Danger zone.
13. Trąba powietrzna 
14. Część samochodu, która nie wytrzymała wybojów i nam odpadła.
15. W drodze na diuny.
16. Po piasku.
17. Toyota Hilux masza fura na ten trip.
18. Pod zwrotnikiem koziorożca w innym miejscuz.
19. Jak wyżej.
Weekend w #chamonix photodump. 1. Przy dworcu. 2. Weekend w #chamonix photodump.
1. Przy dworcu.
2. Z misiem, chyba najczęściej fotografowaną atrakcją w Chamonix, no poza Mont Blanc. 
3. Ja o poranku - lekko rozmazana, to chyba wina oświetlenia w pokój, w moim hotelu. Pokój miał tylko 1 małe okienko (a kosztował jakby okien było conajmniej z 10, w środku styl „bursa szkolna lata 90-te”, miał tylko 2 miejsca parkingowe i surprise, surprise jedno było wolne - tyle wygrać 🥳😅. Był to hotel w samym centrum, z małym barem na parterze, a w nim tłumy miejscowych. Tak się złożyło, że akurat jednemu z instruktorów narciarstwa urodziło się dzień wcześniej dziecko i wszyscy świętowali. Po raz pierwszy spotkałam szalenie uprzejmych i miłych Francuzów 😮
4. A to grzyb 🙃 ale to nie jest zwykły grzyb, bo to grzyb z nadzieniem jagodowym - pyszka.
5. Ja.
6. I jeszcze raz ja.
7. Trochę gór.
8. Same.
9. Same.
10. Nie samymi grzybami się tam raczyłam.
11. Ponownie na mieście.
12. W hotelu z tym małym okienkiem w tle.
13. A tu widok z okna. Może i okno małe, ale widok zacny. W ogóle przed przyjazdem czytaliśmy opinie o hotelu i tym nieszczęsnym parkingu. Podobno ciężko o jedno z dwóch miejsc postojowych (w co jestem w stanie uwierzyć) więc na recepcji wysyłają ludzi na parkingi publiczne i kilka osób pisało, że parkometry polatają figle i pożerają banknoty. Z chwilą gdy problem był zgłaszany na recepcji osoby pracujące tam bez żenady odpowiadały coś w stylu „twój problem” a później wymieniły żartami, że podzielą się pieniędzmi z parkomatu miedzy sobą 🙃
14. Poszłam po chleb, wróciłam z ciastkami.
15. Na ulicy.
16. Ma mina gdy zobaczyłam jagodowego grzyba.
17. Chamonix.
18. Chamonix, ogólnie bardzo ładnie i na bogato. Mówi sie (przynajmniej u mnie w domu;)), że to takie francuskie Zakopane.
Trochę słabo, bo nie pomyśleliśmy żeby wcześniej kupić wjazd na Aiguille du Midi i musieliśmy odbić się od kasy :( Ale poza tym i tak myślę, że wyjazd 8/10 i hotel wbrew naszym obawą zdecydowanie wart polecenia.

#chamonix_france #chamonixmontblanc #góry #goryponadwszystko #francja #francetourisme #mountainview #dworzec #mountaincity #chamonixvalley #podróżemałeiduże #mojepodróże
📍Iguazú strona brazylijska. Woda się leje💦 📍Iguazú strona brazylijska.
Woda się leje💦
 80% wodospadów znajduje się po stronie brazylijskiej, ale to wcale nie znaczy, że 80% zachwytów będzie przypadać właśnie na nią.
Mi bardziej podobała się strona argentyńska, bo było się na wodospadzie. Na a obok to jednak duża różnica :) 
.
.
.
.
#wodospad #iguazu #iguazú #iguazubrasil #brazylia #podróżemałeiduże #mojepodróże #dużowody #waterfalling #amerykapołudniowa #whitedresses #wethair #barierka #bryza
Paprocie, wallaby i wąż tygrysi-typowa tasmańsk Paprocie, wallaby i wąż tygrysi-typowa tasmańska przechadzka
Wiatr tak silny, że prawie mnie zwiało na Bay of Wiatr tak silny, że prawie mnie zwiało na Bay of Fires.
📌Tasmania, Australia
Z sukcesów tygodnia. Zostałam pontoniarą 😅 z Z sukcesów tygodnia.
Zostałam pontoniarą 😅 znaczy zostałam nią już w zeszłym roku, ale zapomniałam gdzie schowałam ponton po zakończonym sezonie 2023. W tym tygodniu udało mi się go odnaleźć, tak więc zostałam pontoniarą - ponownie. Otwieram sezon 2024. Wiedząc, że pewnie za tydzień go już zamknę, bo z prognozy jasno wynika, że jeszcze 9 dni i nastąpi załamanie pogody, z radością obwieszczam - zdążyłam :)
BTW 
Skończyłam czytać „Lost in the Jungle” książkę, o której słyszałam dużo dobrego będąc w Boliwii. Zaciekawiona opowieściami postanowiłam sprawdzić o co tyle szumu. Nie żałuję, w niektórych momentach napisana jest tak sugestywnie, że przestałam czytać bo wydawało mi się, że to po mnie chodzą mrówki.  To opowieść o tym jak to pewnie chłopak zgubił się w dżungli w Boliwii właśnie. Na prawdę fajnie się to czytało. W sumie szkoda, że już skończyłam. 
.
.
.
.
.
#rzeka #limmat #swiss_views #swisslandscape #swisslife #mojepodróże #podróżemałeiduże #ponton #spływ #wiosło #woda #szuwary #chillwave #płynę #odpoczynek #żyćko
Moje pierwsze self-drive safari uważam za bardzo Moje pierwsze self-drive safari uważam za bardzo udane. 
Jeżeli ktoś chciałby spróbować, a nie interesuje go game drive, to myślę, że Park Narodowy Etoszy będzie doskonały wyborem. Ale tam jest zwierząt 😮
Ktoś miał okazję robić self-drive Safari? Gdzie? 
.
.
.
#namibiatravel #namibiatourism #namibiatrip #safari #selfdrivesafari #selfdrive #etosha #etoshanationalpark #mojepodróże #podróżemałeiduże #słonie #lwy #zebry #żyrafy
📍Cradle Mountain, Tasmania Miał być diabeł 📍Cradle Mountain, Tasmania 
Miał być diabeł tasmański, ale go nie było, był za to wąż tygrysi.
🐾🐾🐾
Takie mam postanowienie noworoczne, żeby codziennie, niezależnie od pogody, iść na co najmniej 5-kilometrowy spacer.
Ciekawe czy wytrwam..
Poszłam w góry⛰️ . . . . #stoos #schwyz #sch Poszłam w góry⛰️
.
.
.
.
#stoos #schwyz #schwyztourismus #swisslife #swissalps #swissmountains #goryponadwszystko #góry #podróżemałeiduże #gymglamour #górskiewędrówki #girlswhohike #inthemountains #mojepodróże #naświeżympowietrzu #czapeczka #farout
Przy kwiatku 🪴 Podobno Panamá City to taki Now Przy kwiatku 🪴
Podobno Panamá City to taki Nowy York Ameryki Środkowej.
„Mi Teleférico” zwany również „My Cable C „Mi Teleférico” zwany również „My Cable Car” gdzie powietrze jest rozrzedzone a sceneria widowiskowa.
.
.
.
.
#lapazcablecar #miteleférico #mycablecar #cablecar #gondola #transportpubliczny #publictransport #lapaz #lapazbolivia #elalto #boliwia #boliviatravel #amerykapołudniowa #southamericatrip
Poleżałabym sobie pod palmą 🌴 Znacie ev’ry Poleżałabym sobie pod palmą 🌴
Znacie ev’ry night? :) 

#montezuma #costaricagram #costaricagram #kostaryka #statek #podróże #mojepodróże #podrozemaleiduze #amerykaśrodkowa #basen #żyćko #relakstime
Mix&match Verbania edycja wielkanocna 1) ja na st Mix&match
Verbania edycja wielkanocna 
1) ja na statku, w kombinezonie nurka szykuję się do skoku.
2) dzień pierwszy - świeciło słońce idę odłożyć kurtkę do samochodu, bo było mi za ciepło (w kolejne dni już nie miałam tego problemu)
3) selfie w słońcu 
4) dzień drugi, tu już słońca nie było, ale doceniam, że nie padało, wybrałam się na wycieczkę na Isle Bella.
5) na statku, z flagą, bo kto nie robi tego typu zdjęć.
6) Ja z widokiem.
7) A tu jak płynę.
8) Widoki znad jeziora Maggiore.
9) Jak wyżej (Maggiore to drugie po Como włoskie jezioro, które odwiedziłam, została mi już tylko Garda. Klimat podobny - podoba mi się.
10) Na shoppingu.
11) Nic nie kupiłam.
12) Ponownie widoki.
13) 🤳🏻 
14) najlepsze co jadłam tej Wielkanocy 🙈 
15) kolejny dzień, tym razem do braku słońca dochodzą konkretne opady, z krótkimi przerwami leje cały dzień.
16) dzień wyjazdu, przestało padać i wyszło słońce 🙃
17) o takim statkiem pływałam po Maggiore.
18) z moją ulubioną osobą, tak się złożyło, że falafelem kończyliśmy każdy wieczór. Pierwszego wieczoru było pysznie, drugiego obsługa już nas kojarzyła i nie pytała nawet o szczegóły zamówienia, trzeciego czekając na zamówienie poznaliśmy historię życia pracowników. To wieczór nr 3😅 
19) a to dzień opadów.
20) tu rowniez z tym, że na chwilę przestało padać.
#salardeuyuni #photodump W 2018 byłam o krok od #salardeuyuni #photodump 
W 2018 byłam o krok od tego miejsca, na Atacamie, po stronie chilijskiej. W dzień, w którym miałam wsiąść do autobusu i przekroczyć granicę z Boliwią, w wielkich nerwach uciekam na lotnisko. Właśnie zaczynała się powódź, a San Pedro tonęło w pomarańczowym błocie. 
Ani się człowiek obejrzał, w ogóle nie postarzał 😜i jest 2024. Tym razem trafiam tam gdzie chciałam. I tak po 6 lat mogę wykreślić Boliwię i jej „solną” część z mojej prywatnej listy miejsc, które koniecznie chce zobaczyć przed 💀
1. Kawa na śniadanie i w drogę. Jest zimno. Nawet bardzo zimno.
2. Hotel w całości wykonany z soli, wysokość około 4000 m n.p.m. ogrzewania brak 🥶
3. Takie artystyczne 🙃 ale po raz pierwszy w życiu widziałam flamingi z bardzo bliska i trochę mnie wryło.
4. Flamingi, o których mowa wyżej.
5. Isla Incahuasi, chyba najdziwniejsze miejsce jakie w życiu widziałam, mogli by tu jakiegoś aliena kręcić - wyspa porośnięta kaktusami po środku pustyni solnej i nic więc.
6. Szynszyla - jest łagodna, ciekawska i bardzo towarzyska.
7. Laguna Colorado głębia czerwieni jej wody zmienia się w zależności od pory dnia i światła. Ja trafiłam na taką bardziej bordową.
8. A tym jeździłam. Byłam ja, L. i 4 inne osoby no i kierowca (rajdowiec w sercu)
9. Kolory pustyni, trochę jak Atacama, o czym też wspominał mój kierowca, ale tu strona boliwijska.
10. Gorące źródła o poranku, przy tej minusowej temperaturze na zewnątrz to przyjemność nie do pobicia.
11. Miejsce na jeden z posiłków, posiłki jeździły z nami, serwował je kierowca.
12. Wystrój toalety.
13. Jak wyżej.
14. No i budynek toalety na wzgórzu, w oddali.
15. Im wyżej i zimniej tym odwiedzających było mniej, ostatecznie by dotrzeć do najdalszej laguny zdecydowało się 18 osób - 3 auta. Szaleni i zmarznięci ludzie:) 
16. Więcej niż jedno zwierzę to?
17. Laguna Colorado po raz 2.
18. Idę sobie po torach.
19. The end
Wczytaj więcej... Obserwuj na Instagramie

Ostatnie wpisy

  • Raja Ampat – Ostani Raj na Ziemi
  • Hobbiton – Wycieczka do świata fantasy
  • Askja – Droga do dwóch wulkanicznych jezior w Interiorze Islandii
  • Pustynia Atacama – Ciągle w Chile ale jak na księżycu
  • Nabire – Zatoka Cenderwasih – Papua Zachodnia. Pływanie z rekinem wielorybim.

Najnowsze komentarze

  • Pustynia Atacama - Ciągle w Chile ale jak na księżycu - Longstroll - Samochodem przez Patagonie
  • Big Ice – Trekking po lodowcu Perito Moreno – Longstroll - Samochodem przez Patagonie

Kategorie

  • Ameryka Poludniowa
  • Argentyna
  • Australia
  • Azja
  • Chile
  • Europa
  • Flora
  • Indonezja
  • Islandia
  • Nowa Zelandia
  • Patagonia
  • Poradnik
  • Trekking
©2025 Longstroll | Powered by SuperbThemes