Skip to content
Menu
Longstroll
  • O mnie
  • instagram
Longstroll

Nabire – Zatoka Cenderwasih – Papua Zachodnia. Pływanie z rekinem wielorybim.

Opublikowano 11/05/202012/05/2020

Kilka słów wstępu

To będzie dość długa opowieść więc radzę przygotować sobie popcorn, a później rozsiąść się w fotelu i zatopić w lekturze. 

Powiem tylko, że przy organizacji pływania z rekinami wielorybimi braliśmy pod uwagę dwie opcje. Mogliśmy wybrać osobę rekomendowaną przez Lonely Planet z biegłą znajomością języka angielskiego lub zaufać miejscowemu, który choć z angielskim był mocno na bakier to świetnie władał google translate. Koszt pierwszej opcji 3-krotnie przewyższał koszt drugiej więc dość szybko podjęliśmy decyzję. Sama atrakcja w wybranym przez nas wariancie to wydatek około 6 mln rupii indonezyjskich (około 1700 zł za parę). Pakiet zawiera dowóz z lotniska do miejscowości Sowa (gdzie owo pływanie się odbywa) dwa noclegi, całodobowe wyżywienie i transport powrotny plus towarzystwo Sema, jego rodziny i przyjaciół. W zależności od pory dnia w gronie węższym lub szerszym.

Sem, przyjaciółka rodziny (?) i ja w środku 😉

Do Nabire przylecieliśmy około 15:30. Nie wiedzieliśmy do końca czego się spodziewać, poza tym że Sem miał na nas czekać i się nami zająć.

Sem to naprawdę duży facet z czerwonymi od „papuaskiego orzecha” (o tym będzie kiedy indziej – na instagramie znajdziecie filmik) zębami. Faktycznie czekał przed lotniskiem. Zaprowadził nas do samochodu, zabrał nad morze po czym stwierdził, że z tego właśnie miejsca odbierze nas jutro. Chwila konsternacji bo to zupełnie nie tak miało wyglądać. Przecież miał się nami zająć natychmiast. Krótka dyskusja przy użyciu translatora. Sem przyznaje, że pomyliły mu się daty i choć nie jest na nasz przyjazd gotowy to zabierze nas do Sowa dzisiaj. Ale jest jeden warunek – musimy tylko znaleźć jego mamę. To był moment, w którym zupełnie straciliśmy orientacje w tym co się dokoła nas działo. Sem jak szalony, z nami na tylnym siedzeniu jego wielkiego auta z napędem na cztery koła, jeździł po mieście w poszukiwaniu swojej mamy. Zwalniał tylko przy poszczególnych grupach ludzi zgromadzonych przy drodze, otwierał okno i zadawał im pytanie. Prawdopodobnie pytał czy nie wiedzą gdzie ta „mama” może się podziewać (Oczywiście to tylko nasze przypuszczenia, nie znamy języka więc pewni nie jesteśmy).

Promenada w Nabire

Zguba się odnalazła

W końcu kobieta się znalazła. Weszła do samochodu i na wejściu nakazała się rozliczyć. Było nam to w sumie na rękę. Posiadanie tak dużej ilości gotówki w portfelu zawsze powoduje u mnie pewien dyskomfort (w Papui nie ma wyjścia – karty często nie działają, brakuje prądu nawet w miastach itp.).  Wręczyliśmy im około 1700 zł a oni zabrali nas na małe zakupy. Początkowo spytali co lubimy jeść? Ryby, mięso, jajka? Sem dowiózł nas na lokalny rynek a „mama” zabrała na zakupy. Co uderzyło mnie jako dość dziwne. Kobieta non stop trzymała mnie za rękę od czasu do czasu przytulała. Idąc z nią tak po tym rynku miałam wrażenie, że specjalnie wchodzimy w każdą jedną alejkę tak by jak najwięcej osób mogło zobaczyć, że ja z nią za tą rękę idę. W pewnym momencie poczułam się jak gwiazda na wybiegu, my obie maszerujemy – ona dumnie z głową wysoko, ja obok posyłająca uśmiechy na prawo i lewo a wszystkie oczy na nas.  Po mniej więcej 30 minutowym spacerze „mama” stwierdziła, że o tej porze nic tu nie kupimy dlatego też musimy udać się gdzie indziej. Jadąc samochodem z szybami przyciemnionymi z każdej strony, moje okno było zawsze otwarte, a mijając ludzi na ulicy Sem zawsze trąbił by przypadkiem moja obecność w aucie nie przeszła niezauważona. 

Droga przez dżunglę do Sowa

Prawie na miejscu

Jeszcze raz pojechaliśmy w miejsce, w które Sem zabrał nas przy odbiorze z lotniska, podeszła do nas kobieta. Do końca nie wiedzieliśmy kim ona była dla Sema i „mamy” ale na najbliższe 20 minut została naszą opiekunką. Zabrała nas na krótki spacer brzegiem morza, a później na spacer promenadą. Co ciekawe ,w ogóle nie zwracała uwagi na śmieci, ani te masowo porozrzucane ani nawet na te płonące w ogniskach wysokich na 2 metry. Miasto poza morzem nie miało  nic więcej do zaoferowania. Kierowaliśmy się do samochodu. Gdy podeszliśmy, dwóch nastoletnich chłopców pakowało do bagażnik owoce i warzywa. Mogliśmy jechać dalej. Sem za kierownicą, jego „mama” obok, a z tyłu my i ta kobieta, której związku z Semem wciąż nie znamy (może dla uproszczenia historii nazwiemy ją przyjaciółką rodziny). Po drodze do Sowy zatrzymaliśmy się na jeszcze jednym rynku, „mama” kupiła dla nas wodę i coś na kształt naleśników z nutellą. Była 17:44 i właśnie słońce zaczęło zachodzić. Po mniej więcej 30 minutach jady zapadła kompletna ciemność a my wjechaliśmy do dżungli, internet zanikł.

Zaczęło padać, deszcz szybko ewoluował i po raz pierwszy doświadczyliśmy ulewy równikowej. Do Sowa jechaliśmy około 2,5 godziny, w pierwszych minutach „mama” spytała czy nie mamy nic przeciw żeby sobie zapalili a gdy tylko powiedzieliśmy, że nie ma problemu cała trójka natychmiast zaczęła palić. Skończyła gdy dojechaliśmy na miejsce. 

Sowa prezentowała się zupełnie inaczej niż Nabire, po którym przewieziono nas 987643578 razy. Nawet ciężko to nazwać miasteczkiem. Jest plaża i dżungla, która aż wchodzi do wody. W miejscu wykarczowanym stoją dwa domki. Jeden dla turystów, którzy przyjechali popływać z rekinami wielorybimi i drugi dla Sema/rodziny/przyjaciół. Przed tym drugim trwa wieczna impreza – albo ktoś gra na gitarze albo słucha muzyki z płyty. Zawsze jest tam sporo osób. Z założenia opiekują się oni turystami, gotują (bardzo smacznie), wiozą łódką do rekinów i dbają by nikomu nic się nie stało i niczego nie brakowało. A gdy tego nie robią to najzwyczajniej w życiu się relaksują. Żują te swoje narkotyczne orzechy, palą papierosy i patrzą na wodę w zatoce Cenderawasih. W sumie niejeden by marzył o takim życiu.

Pyszne śniadanie a zaraz po nim wskakujemy do łódki…

W domku dla turystów są 4 pokoje. My zajęliśmy jeden, dwie inne pokoje zajęte były przez podróżujących solo holendrów a jeden stał pusty. W domku była jedna toaleta i jedna łazienka. Woda ze studni tylko do wyczerpania zapasów. Prąd podobnie (tradycja w Papui). O warunkach nie będę Wam dużo pisać bo lepiej zobrazują je poniższe filmiki. Powiem tylko, że pluskiew nie było. Materace były nowe a miejsce czyste. 

Nasz domek
MY 🙂
Obiad

Do rzeczy

By pływać z rekinami należy wstać wcześnie rano. Po śniadaniu około 7 rano popłynęliśmy łódką na „bagan” – miejsce gdzie rybacy łowią ryby. Co warto podkreślić rybacy wierzyli, że rekiny wielorybie przynoszą szczęście dlatego też karmią je przynętą (należy unikać tej atrakcji w niedzielę, rybacy mają święto i rekini niestety razem z nimi). Po około 10 minutach jesteśmy na miejscu – platformie dryfującej na wodzie. Na niej miejscowi wrzucają ryby do wody. Tego dnia przypływają po nie trzy rekiny wielorybie. Największy ma około 10-12 metrów, dwa pozostałe są wyraźnie mniejsze. Jesteśmy my, para Holendrów, „kapitan” – Oskar (syn Sema) i jakaś jeszcze jedna osoba z załogi. Wszyscy wchodzimy do wody a mnie ogarnia panika. Sparaliżowana nie jestem w stanie się ruszyć. Czuje tylko, że zaczyna brakować mi powietrza. Duszę się i nie potrafię uspokoić. Dopiero po 10 minutach głębokich wdechów i wydechów jestem w stanie się uspokoić.

Oskar proponuje pomoc, z której chętnie korzystam. Płyniemy trzymając się za ręce bezpośrednio pod siatkę z przynętą. W tym momencie staje oko w oko z rekinem. Dzieli nas około metra. Gigant zakręca, ja z zadziwieniem obserwuje to co ma miejsce, „wiszę” w wodzie w bezruchu i nagle obrywam ogonem. Bolało 🙂 Nie że jakoś bardzo w skali od 1 do 10, taka mocna 6. Teraz juz się nie boję, pływamy z rekinami jeszcze przez około 2 godziny. 

I na koniec najważniejsza informacja. Z Semem kontaktujcie się przez WhatsApp +6281343977979

Autor: Iza

Dodaj komentarz Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Izabela

longstroll

Podróże i inne rzeczy

Once Upon a Dune . #namibiatourism #namibiatravel Once Upon a Dune 
.
#namibiatourism #namibiatravel #dune45 #podróżemałeiduże #pustynia #pustynianamib #namibdesert #namibie #namibdunes #afryka #piasek #nabiało #mojepodroze #upał #napustyni #onadesert #sesriem #sossusvlei #namibnaukluft #namibnaukluftnationalpark
📍Deadvlei 
Gorąco, sucho i piasek co zawiera żelazo. 
Miejsce w rzeczywistości wygląda jakby było sfotoshopowane.
Iguazú strona argentyńska. Wcale nie miałam tu Iguazú strona argentyńska. 
Wcale nie miałam tu trafić. Planowałam zobaczyć wodospady tylko ze strony brazylijskiej, ale zmiana godziny odlotu pozwoliła zajrzeć też tutaj. I w sumie bardzo dobrze, bo uważam (po odwiedzeniu obu), że ta strona jest ciekawsza. I miałam też szczęście, bo kilka dni przed moją wizytą tam (chyba 3 jeśli się nie mylę:)) ponownie dla turystów otworzono Garganta del Diablo - taki punkt na rzece Iguazú, przez który przebiega granica między Argentyną a Brazylią. I to właśnie ten punkt sprawia, że strona argentyńska jest fajniejsza. Jednocześnie jest też dwa razy droższa ale mniej komercyjna.
Także miałam podwójne szczęście. 
.
.
.
.
#podróżemałeiduże #mojepodróże #iguazu #iguazuargentina #argentyna #wodospad #waterfalllovers #gargantadeldiablo #iguazufalls #iguazú #amerykapołudniowa #tshit #whitetshirt #farout #daisyduck #daisydukes #curlyhaired #falls #cataratas #cataratasdoiguaçu
Buenos Aires. Nigdy jakoś szczególnie nie chciałam tam pojechać, loty ułożyły się jednak tak, że nadarzyła się okazja. I bardzo dobrze. Byłam tam naszym latem, a więc ich zimą. Tak mi się spodobało, że aż po raz pierwszy z premedytacją puściłam sobie piosenkę Manamu Buenos Aires. Wcześniej słyszałam tylko fragmenty refrenu. Piosenka, tak jak i miasto, również mi się spodobała, do tego stopnia, że aż kupiłam sobie winyla, ale niestety nie miałam go jak zapakować i czeka na mnie teraz w PL 🙃
Buenos - miasto, do którego mogłabym wrócić, bo czuję, że miałabym po co. To drugie i ostatnie miasto po Sydney, o którym tak myślę. 
A na zdjęciach m.in. 
1. Aleja 9 lipca - 9 pasów w jedną i 9 w drugą, szerokość 140 metrów - to z nią kojarzyło mi się Buenos przed przyjazdem; 
2. Dzielnica portowa - inflacja w Argentynie 250% a oni budują na potęgę i jakoś to się kręci… ciekawe :) może to faktycznie jest tak jak to mówią, że są 4 rodzaje gospodarek rozwinięta, nierozwinięta, Japonia i Argentyna;
3 La Boca trąci komercją bardzo a poza tym to miłość do Messiego i Maradony unosi się w powietrzu.  Kupiłam 2 koszulki dla młodego mniejsza dla mnie większa, ostatnio przeglądając telefon znalazła swoje zdjęcie z nimi. Ale dowcipniś z tego mojego L. no nie przestaje mnie zadziwiać 
4. Podobno największą atrakcją Buenos jest cmentarz (leży na nim m.in. Ewa Peron i pewnie wielu innych znanych ludzi, których ja nie znam:)) cmentarz bardzo przypomniałam mi ten z Nowego Orleanu - ten, na którym kręcili Easy Ridera ♥️. Grobowce jak grobowce takie wielkie domy, ale przed jednym stał pomnik tej dziewczyny z psem - jak wyjęty z horroru :) 
5. Buenos to i tango - tańczą je wszędzie albo markują, że tańczą.
Taki misz masz zdjęciowy z Buenos - może kiedyś loty ułożą się tak żebym trafiła tam ich latem, czuję, że to będzie jedna wielka impreza.
W dżungli - Park Narodowy Madidi w Boliwii - phot W dżungli - Park Narodowy Madidi w Boliwii - photo dump 
1) patrzę na to zdjęcie i pachnie mi muggą 
2) wystrój mojej chatki utrzymany w iście minimalistycznym stylu :) oprócz łóżka i moskitiery było tam tylko jedno krzesło - w sumie nic więcej nie potrzeba
3) odkąd znajomy w odp. na relacje z tym filmikiem napisał mi tak „droga twojego starego do szkoły” nie umiem na to spojrzeć inaczej 
4) widok z chatki miałam pierwsza klasa 
5) in the jungle - ubrana po uszy - co nie do końca jest w moim stylu 🤪 w obawie przed robalami maści wszelakiej 
6) zachód słońca nad jeziorem (mój obóz w dżungli położony był nad nim, co odróżniało go od innych obozów - położonych zazwyczaj nad rzeką)
7) ja w tym jeziorze pływałam, co wymagało ode mnie sporej odwagi, dzień wcześniej nocą pływała po tym jeziorze łódką w poszukiwaniu odbijających światło latarki oczu małych kajmanów i krokodyli
8) tarantula spotkana w trakcie nocnego spaceru
9) boa, biorąc pod uwagę fakt, że boa i anakonda to ta sama rodzina węży, to prawie jakbym jednak widziała anakondę na tym wyjeździe
10) dwa z moich 3 niezbędników na tych wakacjach mugga, tusz do rzęs, na foto brakuje tylko spf 50
Namibia - road trip. 9 dni 3000km #photodump 1. G Namibia - road trip. 9 dni 3000km #photodump 
1. Gdzieś po środku drogi na Skeleton Coast 
2. Idę sobie
3. #Żyrafa jadła sobie listki na drzewie od tak przy drodze, tyle ile nam sprawiła radości to tylko my wiemy.
4. Welwiczia - żywa skamielina - to taki dziobak świata roślin - to co widać, to tylko dwa liście postrzępione przez wiatr.
5. Ja 
6. Droga, obowiązuje limit prędkości do 100km/h.
7. Stacja benzynowa na #skeletoncoast 
8. To nie drzewa, to ales drzewiasty.
9. Droga ponownie, bo w sumie ten post jest o drodze.
10. Solitaire wraki samochodów, a chwilę wcześniej zjadłam szarlotkę. 
11. Zwrotnik koziorożca.
12. Danger zone.
13. Trąba powietrzna 
14. Część samochodu, która nie wytrzymała wybojów i nam odpadła.
15. W drodze na diuny.
16. Po piasku.
17. Toyota Hilux masza fura na ten trip.
18. Pod zwrotnikiem koziorożca w innym miejscuz.
19. Jak wyżej.
Weekend w #chamonix photodump. 1. Przy dworcu. 2. Weekend w #chamonix photodump.
1. Przy dworcu.
2. Z misiem, chyba najczęściej fotografowaną atrakcją w Chamonix, no poza Mont Blanc. 
3. Ja o poranku - lekko rozmazana, to chyba wina oświetlenia w pokój, w moim hotelu. Pokój miał tylko 1 małe okienko (a kosztował jakby okien było conajmniej z 10, w środku styl „bursa szkolna lata 90-te”, miał tylko 2 miejsca parkingowe i surprise, surprise jedno było wolne - tyle wygrać 🥳😅. Był to hotel w samym centrum, z małym barem na parterze, a w nim tłumy miejscowych. Tak się złożyło, że akurat jednemu z instruktorów narciarstwa urodziło się dzień wcześniej dziecko i wszyscy świętowali. Po raz pierwszy spotkałam szalenie uprzejmych i miłych Francuzów 😮
4. A to grzyb 🙃 ale to nie jest zwykły grzyb, bo to grzyb z nadzieniem jagodowym - pyszka.
5. Ja.
6. I jeszcze raz ja.
7. Trochę gór.
8. Same.
9. Same.
10. Nie samymi grzybami się tam raczyłam.
11. Ponownie na mieście.
12. W hotelu z tym małym okienkiem w tle.
13. A tu widok z okna. Może i okno małe, ale widok zacny. W ogóle przed przyjazdem czytaliśmy opinie o hotelu i tym nieszczęsnym parkingu. Podobno ciężko o jedno z dwóch miejsc postojowych (w co jestem w stanie uwierzyć) więc na recepcji wysyłają ludzi na parkingi publiczne i kilka osób pisało, że parkometry polatają figle i pożerają banknoty. Z chwilą gdy problem był zgłaszany na recepcji osoby pracujące tam bez żenady odpowiadały coś w stylu „twój problem” a później wymieniły żartami, że podzielą się pieniędzmi z parkomatu miedzy sobą 🙃
14. Poszłam po chleb, wróciłam z ciastkami.
15. Na ulicy.
16. Ma mina gdy zobaczyłam jagodowego grzyba.
17. Chamonix.
18. Chamonix, ogólnie bardzo ładnie i na bogato. Mówi sie (przynajmniej u mnie w domu;)), że to takie francuskie Zakopane.
Trochę słabo, bo nie pomyśleliśmy żeby wcześniej kupić wjazd na Aiguille du Midi i musieliśmy odbić się od kasy :( Ale poza tym i tak myślę, że wyjazd 8/10 i hotel wbrew naszym obawą zdecydowanie wart polecenia.

#chamonix_france #chamonixmontblanc #góry #goryponadwszystko #francja #francetourisme #mountainview #dworzec #mountaincity #chamonixvalley #podróżemałeiduże #mojepodróże
📍Iguazú strona brazylijska. Woda się leje💦 📍Iguazú strona brazylijska.
Woda się leje💦
 80% wodospadów znajduje się po stronie brazylijskiej, ale to wcale nie znaczy, że 80% zachwytów będzie przypadać właśnie na nią.
Mi bardziej podobała się strona argentyńska, bo było się na wodospadzie. Na a obok to jednak duża różnica :) 
.
.
.
.
#wodospad #iguazu #iguazú #iguazubrasil #brazylia #podróżemałeiduże #mojepodróże #dużowody #waterfalling #amerykapołudniowa #whitedresses #wethair #barierka #bryza
Paprocie, wallaby i wąż tygrysi-typowa tasmańsk Paprocie, wallaby i wąż tygrysi-typowa tasmańska przechadzka
Wiatr tak silny, że prawie mnie zwiało na Bay of Wiatr tak silny, że prawie mnie zwiało na Bay of Fires.
📌Tasmania, Australia
Z sukcesów tygodnia. Zostałam pontoniarą 😅 z Z sukcesów tygodnia.
Zostałam pontoniarą 😅 znaczy zostałam nią już w zeszłym roku, ale zapomniałam gdzie schowałam ponton po zakończonym sezonie 2023. W tym tygodniu udało mi się go odnaleźć, tak więc zostałam pontoniarą - ponownie. Otwieram sezon 2024. Wiedząc, że pewnie za tydzień go już zamknę, bo z prognozy jasno wynika, że jeszcze 9 dni i nastąpi załamanie pogody, z radością obwieszczam - zdążyłam :)
BTW 
Skończyłam czytać „Lost in the Jungle” książkę, o której słyszałam dużo dobrego będąc w Boliwii. Zaciekawiona opowieściami postanowiłam sprawdzić o co tyle szumu. Nie żałuję, w niektórych momentach napisana jest tak sugestywnie, że przestałam czytać bo wydawało mi się, że to po mnie chodzą mrówki.  To opowieść o tym jak to pewnie chłopak zgubił się w dżungli w Boliwii właśnie. Na prawdę fajnie się to czytało. W sumie szkoda, że już skończyłam. 
.
.
.
.
.
#rzeka #limmat #swiss_views #swisslandscape #swisslife #mojepodróże #podróżemałeiduże #ponton #spływ #wiosło #woda #szuwary #chillwave #płynę #odpoczynek #żyćko
Moje pierwsze self-drive safari uważam za bardzo Moje pierwsze self-drive safari uważam za bardzo udane. 
Jeżeli ktoś chciałby spróbować, a nie interesuje go game drive, to myślę, że Park Narodowy Etoszy będzie doskonały wyborem. Ale tam jest zwierząt 😮
Ktoś miał okazję robić self-drive Safari? Gdzie? 
.
.
.
#namibiatravel #namibiatourism #namibiatrip #safari #selfdrivesafari #selfdrive #etosha #etoshanationalpark #mojepodróże #podróżemałeiduże #słonie #lwy #zebry #żyrafy
📍Cradle Mountain, Tasmania Miał być diabeł 📍Cradle Mountain, Tasmania 
Miał być diabeł tasmański, ale go nie było, był za to wąż tygrysi.
🐾🐾🐾
Takie mam postanowienie noworoczne, żeby codziennie, niezależnie od pogody, iść na co najmniej 5-kilometrowy spacer.
Ciekawe czy wytrwam..
Poszłam w góry⛰️ . . . . #stoos #schwyz #sch Poszłam w góry⛰️
.
.
.
.
#stoos #schwyz #schwyztourismus #swisslife #swissalps #swissmountains #goryponadwszystko #góry #podróżemałeiduże #gymglamour #górskiewędrówki #girlswhohike #inthemountains #mojepodróże #naświeżympowietrzu #czapeczka #farout
Przy kwiatku 🪴 Podobno Panamá City to taki Now Przy kwiatku 🪴
Podobno Panamá City to taki Nowy York Ameryki Środkowej.
„Mi Teleférico” zwany również „My Cable C „Mi Teleférico” zwany również „My Cable Car” gdzie powietrze jest rozrzedzone a sceneria widowiskowa.
.
.
.
.
#lapazcablecar #miteleférico #mycablecar #cablecar #gondola #transportpubliczny #publictransport #lapaz #lapazbolivia #elalto #boliwia #boliviatravel #amerykapołudniowa #southamericatrip
Poleżałabym sobie pod palmą 🌴 Znacie ev’ry Poleżałabym sobie pod palmą 🌴
Znacie ev’ry night? :) 

#montezuma #costaricagram #costaricagram #kostaryka #statek #podróże #mojepodróże #podrozemaleiduze #amerykaśrodkowa #basen #żyćko #relakstime
Mix&match Verbania edycja wielkanocna 1) ja na st Mix&match
Verbania edycja wielkanocna 
1) ja na statku, w kombinezonie nurka szykuję się do skoku.
2) dzień pierwszy - świeciło słońce idę odłożyć kurtkę do samochodu, bo było mi za ciepło (w kolejne dni już nie miałam tego problemu)
3) selfie w słońcu 
4) dzień drugi, tu już słońca nie było, ale doceniam, że nie padało, wybrałam się na wycieczkę na Isle Bella.
5) na statku, z flagą, bo kto nie robi tego typu zdjęć.
6) Ja z widokiem.
7) A tu jak płynę.
8) Widoki znad jeziora Maggiore.
9) Jak wyżej (Maggiore to drugie po Como włoskie jezioro, które odwiedziłam, została mi już tylko Garda. Klimat podobny - podoba mi się.
10) Na shoppingu.
11) Nic nie kupiłam.
12) Ponownie widoki.
13) 🤳🏻 
14) najlepsze co jadłam tej Wielkanocy 🙈 
15) kolejny dzień, tym razem do braku słońca dochodzą konkretne opady, z krótkimi przerwami leje cały dzień.
16) dzień wyjazdu, przestało padać i wyszło słońce 🙃
17) o takim statkiem pływałam po Maggiore.
18) z moją ulubioną osobą, tak się złożyło, że falafelem kończyliśmy każdy wieczór. Pierwszego wieczoru było pysznie, drugiego obsługa już nas kojarzyła i nie pytała nawet o szczegóły zamówienia, trzeciego czekając na zamówienie poznaliśmy historię życia pracowników. To wieczór nr 3😅 
19) a to dzień opadów.
20) tu rowniez z tym, że na chwilę przestało padać.
#salardeuyuni #photodump W 2018 byłam o krok od #salardeuyuni #photodump 
W 2018 byłam o krok od tego miejsca, na Atacamie, po stronie chilijskiej. W dzień, w którym miałam wsiąść do autobusu i przekroczyć granicę z Boliwią, w wielkich nerwach uciekam na lotnisko. Właśnie zaczynała się powódź, a San Pedro tonęło w pomarańczowym błocie. 
Ani się człowiek obejrzał, w ogóle nie postarzał 😜i jest 2024. Tym razem trafiam tam gdzie chciałam. I tak po 6 lat mogę wykreślić Boliwię i jej „solną” część z mojej prywatnej listy miejsc, które koniecznie chce zobaczyć przed 💀
1. Kawa na śniadanie i w drogę. Jest zimno. Nawet bardzo zimno.
2. Hotel w całości wykonany z soli, wysokość około 4000 m n.p.m. ogrzewania brak 🥶
3. Takie artystyczne 🙃 ale po raz pierwszy w życiu widziałam flamingi z bardzo bliska i trochę mnie wryło.
4. Flamingi, o których mowa wyżej.
5. Isla Incahuasi, chyba najdziwniejsze miejsce jakie w życiu widziałam, mogli by tu jakiegoś aliena kręcić - wyspa porośnięta kaktusami po środku pustyni solnej i nic więc.
6. Szynszyla - jest łagodna, ciekawska i bardzo towarzyska.
7. Laguna Colorado głębia czerwieni jej wody zmienia się w zależności od pory dnia i światła. Ja trafiłam na taką bardziej bordową.
8. A tym jeździłam. Byłam ja, L. i 4 inne osoby no i kierowca (rajdowiec w sercu)
9. Kolory pustyni, trochę jak Atacama, o czym też wspominał mój kierowca, ale tu strona boliwijska.
10. Gorące źródła o poranku, przy tej minusowej temperaturze na zewnątrz to przyjemność nie do pobicia.
11. Miejsce na jeden z posiłków, posiłki jeździły z nami, serwował je kierowca.
12. Wystrój toalety.
13. Jak wyżej.
14. No i budynek toalety na wzgórzu, w oddali.
15. Im wyżej i zimniej tym odwiedzających było mniej, ostatecznie by dotrzeć do najdalszej laguny zdecydowało się 18 osób - 3 auta. Szaleni i zmarznięci ludzie:) 
16. Więcej niż jedno zwierzę to?
17. Laguna Colorado po raz 2.
18. Idę sobie po torach.
19. The end
Wczytaj więcej... Obserwuj na Instagramie

Ostatnie wpisy

  • Raja Ampat – Ostani Raj na Ziemi
  • Hobbiton – Wycieczka do świata fantasy
  • Askja – Droga do dwóch wulkanicznych jezior w Interiorze Islandii
  • Pustynia Atacama – Ciągle w Chile ale jak na księżycu
  • Nabire – Zatoka Cenderwasih – Papua Zachodnia. Pływanie z rekinem wielorybim.

Najnowsze komentarze

  • Pustynia Atacama - Ciągle w Chile ale jak na księżycu - Longstroll - Samochodem przez Patagonie
  • Big Ice – Trekking po lodowcu Perito Moreno – Longstroll - Samochodem przez Patagonie

Kategorie

  • Ameryka Poludniowa
  • Argentyna
  • Australia
  • Azja
  • Chile
  • Europa
  • Flora
  • Indonezja
  • Islandia
  • Nowa Zelandia
  • Patagonia
  • Poradnik
  • Trekking
©2025 Longstroll | Powered by SuperbThemes