Skip to content
Menu
Longstroll
  • O mnie
  • instagram
Longstroll

Samochodem przez Patagonie

Opublikowano 26/04/202001/05/2020

Kilka słów wstępu

O zobaczeniu Patagonii marzyliśmy już od dawna. Zaczęło się chyba od jednego, jedynego zdjęcia przedstawiającego Cuernos del Paine. Później szybka analiza mapy. Patagonia wydaje się za wszelką cenę rozciągać na południe ile tylko się da, jakby czegoś tam poszukiwała. Do tego wyobraźnie pobudza istny labirynt fiordów, wysp, cieśnin, gór ale również płaskich jak stół równin wyglądających jak koniec świata. Pojechać udało się w 2019 roku ale zanim do tego doszło w głowie powstało wiele pytań. Jak poruszać się po Patagonii? Wiele osób będzie chciało odwiedzić oba kraje (Argentyna i Chile po dziś dzień nie dogadały się co do przebiegu granic na lodowcach!), do których Patagonia terytorialnie należy.

Patagonia wydaje się tym bardziej magiczna im dalej na południe spojrzymy. Kiedyś zamieszkała przez plemiona Selk’nam (chyba ostatnie odkryte przez Europejczyków) nagle i niespodziewanie zyskała na znaczeniu dzięki odkryciu Cieśniny Magellana. Statki od tej pory nie musiały już okrążać przylądka Horn, którego wody od zawsze okryte były złą sławą. Złote czasy skończyły się w 1920 roku wraz z otwarciem kanału Panamskiego. Dzisiaj to turystyka jest magnesem przyciągającym w ten rejon tysiące ludzi. Również i nas. Dobra, już nie zanudzam 🙂

Więcej pytań niż odpowiedzi

Wiedzieliśmy mnie więcej gdzie chcemy jechać i co zobaczyć (niestety w ramach dostępnego czasu, bo jak zawsze chciałoby się więcej) ale problemu nastręczało jak tego dokonać. Ostatecznie drogi były dwie:

  • Autobusy. Jest to jak najbardziej wykonalne, ale pojawiają się problemy, szczególnie gdy nie możemy sobie pozwolić na długą eskapadę. Rozkłady jazdy powodowały albo konieczność noclegów, niewygodne przesiadki albo wychodzenie w góry razem z tłumem turystów (na szlaku do Mirador Base Las Torres można poczuć się jak na szlaku na Morskie Oko).
  • Samochód. Tutaj chyba jeszcze więcej znaków zapytania. Jaki samochód trzeba mieć, koniecznie 4×4? Jaki to będzie koszt? Co jeśli muszę przekroczyć granicę czy to możliwe?

Trzeba podjąć decyzję

Samochód był od początku preferowaną opcją, ale problemem był koszt takiego rozwiązania. Dodatkowo internet pełen jest historii rodem z horroru, a wypożyczalnie z przyzwoitym wizerunkiem internetowym liczą sobie jak za zboże.

Trzeba było więc zmienić trochę plan. Zamiast do Puerto Natales polecimy do Punta Arenas. Ceny biletów do tego miasta są kilkukrotnie niższe niż do popularnej bazy wypadowej w góry. Zaoszczędzone pieniądze przeznaczymy na samochód, ale nie będziemy inwestować w 4×4. Co będzie to będzie. Oznaczało to też dodatkowe 900km trasy, co w sumie potraktowaliśmy jako plus (przygoda) niż cokolwiek innego. Tak oto naszym przyjacielem stał się Renault Symbol.

W oczekiwaniu na zakręt…

Gdzie i jaki wynająć samochód?

Odpowiedź na pierwszą część pytania, to według nas – nie za bardzo ma to znaczenie. Zdecydowaliśmy się na Avis w Punta Arenas. Obecnie dzierży dumną ocenę 3.0 w google. W momencie gdy zamawialiśmy, o ile mnie pamięć nie myli – było to 2.7. Cóż, albo mieliśmy szczęście albo przy dosyć niewielkiej liczbie recenzji pechowcy bardzo wypaczają ocenę. Cała procedura wyglądała tak jak wszędzie indziej na świecie, jedynym zaskoczeniem była dziwna maszyna wykonująca coś na kształt odlewu karty kredytowej.

Tak jak wspomniałem wcześniej my wzięliśmy Renault Talisman. Są to bardzo popularne samochody w tej części Chile i razem z Dusterami (które jeżdzą tam również jako Renault a nie Dacia) często spotykaliśmy je na drodze (poza odcinkiem Punta Arenas – Rio Gallegos – El Calafate gdzie mało kogo w ogóle spotkaliśmy).

Okazało się to strzałem w dziesiątke. Samochód 4×4 jest całkowicie zbędny. Drogi w zdecydowanej większości (szczególnie w Argentynie) są asfaltowe. Trochę inaczej wygląda to w Chile. Im bliżej wejścia do parku tym bardziej prawdopodobne że napotkacie gorszej lub lepszej jakości szutr. Nie jest to jednak nawierzchnia, która wymaga posiadanie samochodu 4×4. Trzeba po prostu zwolnić, czasami ominąć dziurę i tyle. Warto jednak nie brać najmniejszych aut, ale coś przynajmniej średnich rozmiarów z troszkę większym prześwitem. Co prawda myślę że i Yaris dałby radę, ale komfort pozostawiałby wiele do życzenia. Trzeba też dodać, że w wielu miejscach bardzo intensywnie postępują prace budowlane. Bardzo możliwe, że niebawem 100% dojazdów do parków będzie już asfaltowych. Trochę szkoda 🙂

A zakrętu ciągle brak…

O czym jeszcze należy pamiętać?

Podstawowa sprawa dla osób chcących odwiedzić Argentynę. Czy to możliwe w wynajętym samochodzie? Jak najbardziej, wiąże się to oczywiście z dodatkową opłatą (w zależności od ilości dni w Argentynie) i dodatkową papierologią. Wszystkie firmy jak jeden mąż podkreślają aby wypełnić odpowiedni formularz w wyprzedzeniem (często mówi się o tygodniu bądź dwóch). My zrobiliśmy to kilka miesięcy wcześniej. Na miejscu okazało się jednak (oczywiście) że wypożyczalnia nic o tym nie wie. Inna sprawa, że próbowaliśmy się skontaktować z Avisem mailowo wiele razy, i nie uzyskaliśmy żadnej odpowiedzi. W pewnym momencie wątpiliśmy nawet czy samochód będzie na nasz czekał. Ale wiecie co? Czekał, a dodatkowo okazało się że „argentyńskie papiery” można jednak przygotować w kilkanaście minut od ręki. Cała ta operacja to tak naprawdę zorganizowanie ubezpieczenia samochodu w innym kraju. Co ciekawe ubezpieczenie w Argentynie nie obowiązuje na drogach szutrowych. Jest ich zdecydowana mniejszość, ale należy pamiętać żeby poruszać się tylko po asfalcie.

Co ponadto? Jeśli widzicie stacje benzynową to po prostu zatankujcie. Są takie rejony gdzie przez setki kilometrów poza Wikuniami nie ma żywej duszy (o ile Wikunie mają dusze). Wypożyczalnie oferują też kanistry, ale jeśli macie samochód o przyzwoitym zasięgu (400 kilometrów minimum) to są całkowicie zbędne.

Kwestią dyskusyjną jest czy wymagane jest międzynarodowe prawo jazdy. Natomiast biorąc pod uwagę jak łatwo je wyrobić nie zastanawialiśmy się dwa razy. Dodatkowo w Argentynie panują dosyć dziwne zwyczaje. Wiele razy przy drogach dojazdowych do miasta natkniecie się na policyjną kontrole. Zazwyczaj nie jest to, jak u nas radiowóz stojący na poboczu zatrzymujący samochody na chybił trafił, ale specjalnie wybudowana brama niczym łuk triumfalny dumnie wisząca nad drogą. Tak, właśnie tak. Specjalne budynki wybudowane tak, żeby nikt bez kontroli nie przejechał. Oczywiście jest to rutynowa kontrola, a my byliśmy traktowani bardziej jako ciekawostka niż międzynarodowa grupa terrorystyczna. Nie ma się więc czego obawiać, ale dla własnego spokoju lepiej mieć ten papier i po prostu zapomnieć. Jedyne duże nie turystyczne miasto na naszej trasie to było Rio Gallegos i właśnie tam zostaliśmy zatrzymani dwa razy do takiej kontroli.

Na sam koniec zostawiam temat przejazdu przez granicę. Jest to zwyczajna formalność. Jeśli macie wszystkie dokumenty wasze i pojazdu to nie powinniście mieć żadnego problemu. Napiszę tylko jedno. Nasza wypożyczalnia (zakładam więc że inne robią podobnie) wpisała do naszych papierów dodatkową (poza kierowcą) osobę. Rezydenta w Puerto Natales. Na granicy mogą spojrzeć w Wasze paszporty i pokazać palcem: ale to nie Wy! Warto więc mieć w pogotowiu google translate 🙂

Wiele turystów podróżuje samochodem z Punta Arenas do Puerto Natales i z powrotem tylko po stronie Chilijskiej. Warto jednak w jedną przynajmniej stronę przejechać przez Rio Gallegos. Szczególnie że większość i tak musi przekroczyć granicę, żeby zobaczyć lodowiec Perito Moreno w El Calafate. Nasza trasa poniżej. Całość to około 1600 km (w głowie jak 800 km w bardziej zakręconym i cywilizowanym terenie ;)).

Jak się jeździ przez Patagonię?

Nie ukrywam, że jest to niesamowite przeżycie. Wszechobecna pustka, nicość i szosa jak strzała przecinająca płaski jak stół teren. Na Horyzoncie również pustka. Ale jeż też drugi widok – postrzępione skały wyłaniające się jak fatamorgana na pustyni. Jeden i drugi krajobraz z jakiegoś powodu wprawia w dobry nastrój.

A zakrętu brak..

Ale najfajniejsze w tym wszystkim jest to jak szybko się jedzie. W jeden dzień pokonaliśmy trasę Punta Arenas > Rio Gallegos (2h postój na obiad) > El Calafate. Nie trzeba skręcać, nie trzeba wyprzedzać, widoczność obłędna. Dlatego też polecamy to doświadczenie, bo dojazd do turystycznych miejsc (czyli głównie to wejść do parków narodowych) wygląda już inaczej.

Tym razem pojedziemy prosto

Jak wcześniej wspomniałem, trasa na Mirador Las Torres – czyli najbardziej rozpoznawalny widok w Patagonii to prawdziwa autostrada. Od wczesnego ranka autobusy (publiczne), prywatne i samochody z turystami zapełniają parking pod hotelem Las Torres gdzie zaczyna się trekking. Mając własny transport i cel w głowie wstaniecie o 4 rano tylko po to żeby być jednymi z pierwszych na szlaku, zrobić zdjęcia w spokoju i zejść na dół zanim słynna kapryśna patagońska pogoda was zniszczy 🙂

Autor: Łukasz

Wikunia Wikuni Wikunią
Ciężko powiedzieć co bardziej cieszy znak po prawej czy góry po lewej..

2 komentarze do “Samochodem przez Patagonie”

  1. Pingback: Big Ice – Trekking po lodowcu Perito Moreno – Longstroll
  2. Pingback: Pustynia Atacama - Ciągle w Chile ale jak na księżycu - Longstroll

Dodaj komentarz Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Izabela

longstroll

Podróże i inne rzeczy

Strasburg - jarmark świąteczny, glühwein i duż Strasburg - jarmark świąteczny, glühwein i dużo ludzi.  Jak dla mnie ludzi trochę za dużo, a glühwein trochę za drogie i trochę za słabe. 
Choć z ciekawości sprawdziłam ceny na jarmarku świątecznym w PL w Poznaniu. W sumie nie wiem czemu w Poznaniu😅, może dlatego, że akurat tam bywałam na 11 listopada. Cena za kubek 20 zł.
W Strasburgu, we Francji 4€ za grzane wino bez rumu, 5€ z rumem. Więc wychodzi na to, że taniej 🤐
Szwajcarska jesień 🍂 jakieś 10 dni i 10 stopn Szwajcarska jesień 🍂 jakieś 10 dni i 10 stopni temu
Dzień, w którym spotkałam skorpiona. Niebezpiec Dzień, w którym spotkałam skorpiona. Niebezpieczną istotką 🦂
Neapol po raz trzeci. Ale to tylko dlatego, że ju Neapol po raz trzeci. Ale to tylko dlatego, że jutro wybieram się do Lugano, a Lugano to największe miasto w Ticino, a Ticino to włoskojęzyczny kanton w Szwajcarii 🤓
Więc prawie jak Włochy. To będzie moja pierwsza wizyta w tej włoskiej części Szwajcarii, więc nie ukrywam, że jestem ciekawa. 
Raz odwiedzałam francuskojęzyczną część Szwajcarii - na początku roku pojechałam do Montreux i niby kraj wciąż ten sam, ale na miejscu trochę inaczej, niż w tej niemieckojęzycznej części, w której obecnie mieszkam. 
Nie wiem może to przypadek ale :) Pamiętam, że w Montreux późnym wieczorem wyszliśmy sobie do baru, zostawiliśmy tam małą fortunę (kto był w barze w Szwajcarii ten wie 🤯) Wieczór był bardzo przyjemny mieliśmy ochotę by trwał i trwał, więc zdecydowaliśmy, że zakupimy sobie jeszcze butelkę wina do hotelu (już w sklepie). Więc szukamy tego sklepu - żadnego ani widu, ani słychu. Telefony jak na złość rozładowane, więc pomyśleliśmy żeby spytać jakiegoś przechodnia na ulicy. Zaczepiliśmy 3 osoby. Żadna nie umiała odpowiedzieć na proste pytania zadane w języku angielskim. Wszyscy tylko po francusku - zupełnie jak we Francji. A w kantonie Zurych to ciężko znaleźć kogoś kto po angielsku nie mówi. Ciekawe jak w Ticino 🤔 :)
Paprocie, wallaby i wąż tygrysi-typowa tasmańsk Paprocie, wallaby i wąż tygrysi-typowa tasmańska przechadzka
Made it 💪 To mój najtrudniejszy technicznie s Made it 💪 
To mój najtrudniejszy technicznie szlak w Szwajcarii (oczywiście jak do tej pory, bo dopiero się rozkręcam) były łańcuchy, zbocza, śliskie kamienie i pionowa 30 metrowa drabina przy zboczu co to podobno jest sławna 🤷‍♀️ (obiecuję dorzucić swoją cegiełkę i uczynić ją sławną jeszcze bardziej. Od dziś będzie to najstraszniejsza drabina, po której kiedykolwiek chodziłam - co wcale nie jest kłamstwem - bo tak właśnie było :))
Szlak niebieski (tu w Szwajcarii to szlak trudny, ten akurat T4 z elementami T5) Także zmęczona ale szczęśliwa. A najlepsze jest to, że mój 8-latek dał radę - so proud 😎 (choć nawet przez moment nie wątpiłam, że mu się uda).
A na szlaku widziałam węża 😬 niestety nie zdążyłam zrobić foto-smuteczek. Ciekawe czy był jadowity?🤔
Pa Pa czerwiec. 1. Znalazłam fajne jezioro 40-min Pa Pa czerwiec.
1. Znalazłam fajne jezioro 40-minut od domu i z tej okazji kupiłam SUP-a ma być w piątek:)
2. Góry Rigi Hochsprung
3. Drabina przy przepaści-patrzę w dół-kręci mi się w głowie 😅
4. Nie patrzę-schodzę.
5-6. Góry Leistchamm.
7-8. Girly girl Chiavenna.
9-10. Montespluga dopamine butów 4/10.
11. 2 razy w czerwcu  przebiegłam 10km :)
12. W szpitalu.
13. Colmar poplamiłam sukienkę RIP.
14. Girly Girl w górach.
15. Nad jeziorem.
16-17. Rigi 
18. Colmar 
19. Afirmacja 😅
Afryka i część moich noclegów, wyjątkowych z Afryka i część moich noclegów, wyjątkowych z różnych względów.
1. Outjo. Kamping, jakąś godzinę drogi od Etoszy, z basenem idealnym na prawie 40 stopniowe upały.
2. Żyrafa photobomb.
3. Bo w Otjiwarongo żyrafy, strusie chodziły sobie swobodnie na basen.
4. Prawie jak na pustyni. 
5. Oryks koło domu.
6. I basen jak z obrazka.
7. Mój domek przy pustyni Namib.
8. Skeleton Coast pełne szkieletów.
9. Pierwszy nocleg na farmie strusi - wtedy jeszcze nie wiedziałam, że strusie w Namibii będę widzieć prawie codziennie.
10. Próbuje, z marnym skutkiem, zrobić sobie selfie ze strusiem.
Moje pierwsze self-drive safari uważam za bardzo Moje pierwsze self-drive safari uważam za bardzo udane. 
Jeżeli ktoś chciałby spróbować, a nie interesuje go game drive, to myślę, że Park Narodowy Etoszy będzie doskonały wyborem. Ale tam jest zwierząt 😮
Ktoś miał okazję robić self-drive Safari? Gdzie? 
.
.
.
#namibiatravel #namibiatourism #namibiatrip #safari #selfdrivesafari #selfdrive #etosha #etoshanationalpark #mojepodróże #podróżemałeiduże #słonie #lwy #zebry #żyrafy
📍Deadvlei 
Gorąco, sucho i piasek co zawiera żelazo. 
Miejsce w rzeczywistości wygląda jakby było sfotoshopowane.
W dżungli - Park Narodowy Madidi w Boliwii - phot W dżungli - Park Narodowy Madidi w Boliwii - photo dump 
1) patrzę na to zdjęcie i pachnie mi muggą 
2) wystrój mojej chatki utrzymany w iście minimalistycznym stylu :) oprócz łóżka i moskitiery było tam tylko jedno krzesło - w sumie nic więcej nie potrzeba
3) odkąd znajomy w odp. na relacje z tym filmikiem napisał mi tak „droga twojego starego do szkoły” nie umiem na to spojrzeć inaczej 
4) widok z chatki miałam pierwsza klasa 
5) in the jungle - ubrana po uszy - co nie do końca jest w moim stylu 🤪 w obawie przed robalami maści wszelakiej 
6) zachód słońca nad jeziorem (mój obóz w dżungli położony był nad nim, co odróżniało go od innych obozów - położonych zazwyczaj nad rzeką)
7) ja w tym jeziorze pływałam, co wymagało ode mnie sporej odwagi, dzień wcześniej nocą pływała po tym jeziorze łódką w poszukiwaniu odbijających światło latarki oczu małych kajmanów i krokodyli
8) tarantula spotkana w trakcie nocnego spaceru
9) boa, biorąc pod uwagę fakt, że boa i anakonda to ta sama rodzina węży, to prawie jakbym jednak widziała anakondę na tym wyjeździe
10) dwa z moich 3 niezbędników na tych wakacjach mugga, tusz do rzęs, na foto brakuje tylko spf 50
Dzień, w którym gonił mnie gumowy dinozaur - uc Dzień, w którym gonił mnie gumowy dinozaur - uciekłam 😏
📍Salar de Uyuni
Buenos Aires. Nigdy jakoś szczególnie nie chciałam tam pojechać, loty ułożyły się jednak tak, że nadarzyła się okazja. I bardzo dobrze. Byłam tam naszym latem, a więc ich zimą. Tak mi się spodobało, że aż po raz pierwszy z premedytacją puściłam sobie piosenkę Manamu Buenos Aires. Wcześniej słyszałam tylko fragmenty refrenu. Piosenka, tak jak i miasto, również mi się spodobała, do tego stopnia, że aż kupiłam sobie winyla, ale niestety nie miałam go jak zapakować i czeka na mnie teraz w PL 🙃
Buenos - miasto, do którego mogłabym wrócić, bo czuję, że miałabym po co. To drugie i ostatnie miasto po Sydney, o którym tak myślę. 
A na zdjęciach m.in. 
1. Aleja 9 lipca - 9 pasów w jedną i 9 w drugą, szerokość 140 metrów - to z nią kojarzyło mi się Buenos przed przyjazdem; 
2. Dzielnica portowa - inflacja w Argentynie 250% a oni budują na potęgę i jakoś to się kręci… ciekawe :) może to faktycznie jest tak jak to mówią, że są 4 rodzaje gospodarek rozwinięta, nierozwinięta, Japonia i Argentyna;
3 La Boca trąci komercją bardzo a poza tym to miłość do Messiego i Maradony unosi się w powietrzu.  Kupiłam 2 koszulki dla młodego mniejsza dla mnie większa, ostatnio przeglądając telefon znalazła swoje zdjęcie z nimi. Ale dowcipniś z tego mojego L. no nie przestaje mnie zadziwiać 
4. Podobno największą atrakcją Buenos jest cmentarz (leży na nim m.in. Ewa Peron i pewnie wielu innych znanych ludzi, których ja nie znam:)) cmentarz bardzo przypomniałam mi ten z Nowego Orleanu - ten, na którym kręcili Easy Ridera ♥️. Grobowce jak grobowce takie wielkie domy, ale przed jednym stał pomnik tej dziewczyny z psem - jak wyjęty z horroru :) 
5. Buenos to i tango - tańczą je wszędzie albo markują, że tańczą.
Taki misz masz zdjęciowy z Buenos - może kiedyś loty ułożą się tak żebym trafiła tam ich latem, czuję, że to będzie jedna wielka impreza.
Jezioro Garda taki misz masz. To był bardzo fajn Jezioro Garda taki misz masz. 
To był bardzo fajny wyjazd . To trzecie włoskie jezioro, które odwiedziłam. Wciąż ulubionym pozostaje Como, ale myślę, że to głównie przez to, że nad Como mieliśmy do dyspozycji ślicznie położony klimatyczny dom, a nad Gardą mieszkaliśmy po prostu w hotelu. Chociaż mój syn jest innego zdania - uważa, że Garda to najlepsze co nam się przytrafiło i wakacje 10/10 a wszystko za sprawą aquaparku Caneva, do którego wybraliśmy sie z okazji dnia dziecka.
Taki wniosek na przyszłość, jakbym jeszcze kiedyś zdecydowała się pojechać nad Gardę, a Caneva okazała się takim hitem, że możliwe, że młody będzie naciskać by to się wydarzyło, to zatrzymałabym się na północy, jest tam zdecydowanie ładniej. 
A na zdjęciach.
1,2,3 ja nad Gardą, chłonę słońce. 
4. Po prosu jezioro, jest ogromne, dwa razy większe od Como. Raz zdecydowaliśmy się je objechać - tam są cały czas korki.
5. Wjechaliśmy na Monte Baldo i trafiła nam się mega widoczność.
6. Pyszne jedzenie, ale homara zamówiłam po raz ostatni - ja nie umiem tego jeść tak żeby się nie pobrudzić. 
7. Góry nad jeziorem.
8. Ja patrząca na góry.
9. Santuario Madonna della Corona. Chwilę później zaczęliśmy rozglądać się za miejscem by zobaczyć je z innej perspektywy 
10. 🧘‍♀️
11. Widoki z Monte Baldo
12. Inna perspektywa na sanktuarium.
13. Widziałam też trochę wodospadów. W ogóle ten czas nad Gardą spędziliśmy bardzo aktywnie, co mnie osobiście bardzo cieszy.
14. A nad Gadrę ze Szwajcarii jechaliśmy Montesplugą - genialna 👌no i ogromne brawa dla kierowcy 👏
15. Przy zamku jak z klocków Lego. 
16. Prawie jak Park Jurajski, a to Garda. 
No bardzo fajny wyjazd :)
Wiatr tak silny, że prawie mnie zwiało na Bay of Wiatr tak silny, że prawie mnie zwiało na Bay of Fires.
📌Tasmania, Australia
Lody, ognisko i wybory czyli ostatni weekend w wie Lody, ognisko i wybory czyli ostatni weekend w wielkim skrócie.
Dzień, w którym poszłam na street food festival Dzień, w którym poszłam na street food festival i wybrałam najgorzej… NAJGORZEJ 
W sumie to powinnam się już dawno nauczyć, że bułka z frytką w środku to połączenie, które się nigdy nie obroni 😐
Może nie góry, ale było pod górę 🙃 Jedyne Może nie góry, ale było pod górę 🙃 Jedyne miejsce w Namibii gdzie udałam się na powiedzmy mały trekking. Pod górę, po kamieniach, w 30 stopniowym upale. W połowie drogi na trasie pojawiły się małpy i tak się zastanawiałam jakie jest prawdopodobieństwo, że zaczną w nas rzucać kamieniami. Bo jakby to był film to na bank by tak było 😅
Jeszcze nigdy nie byłam na Malediwach. A myślę, Jeszcze nigdy nie byłam na Malediwach. A myślę, że jakoś bym się odnalazła 🥷
Zima w górach ❄️ 📍Isenthal, Uri Zima w górach ❄️
📍Isenthal, Uri
Wczytaj więcej... Obserwuj na Instagramie

Ostatnie wpisy

  • Raja Ampat – Ostani Raj na Ziemi
  • Hobbiton – Wycieczka do świata fantasy
  • Askja – Droga do dwóch wulkanicznych jezior w Interiorze Islandii
  • Pustynia Atacama – Ciągle w Chile ale jak na księżycu
  • Nabire – Zatoka Cenderwasih – Papua Zachodnia. Pływanie z rekinem wielorybim.

Najnowsze komentarze

  • Pustynia Atacama - Ciągle w Chile ale jak na księżycu - Longstroll - Samochodem przez Patagonie
  • Big Ice – Trekking po lodowcu Perito Moreno – Longstroll - Samochodem przez Patagonie

Kategorie

  • Ameryka Poludniowa
  • Argentyna
  • Australia
  • Azja
  • Chile
  • Europa
  • Flora
  • Indonezja
  • Islandia
  • Nowa Zelandia
  • Patagonia
  • Poradnik
  • Trekking
©2025 Longstroll | Powered by SuperbThemes