Skip to content
Menu
Longstroll
  • O mnie
  • instagram
Longstroll

Samochodem przez Patagonie

Opublikowano 26/04/202001/05/2020

Kilka słów wstępu

O zobaczeniu Patagonii marzyliśmy już od dawna. Zaczęło się chyba od jednego, jedynego zdjęcia przedstawiającego Cuernos del Paine. Później szybka analiza mapy. Patagonia wydaje się za wszelką cenę rozciągać na południe ile tylko się da, jakby czegoś tam poszukiwała. Do tego wyobraźnie pobudza istny labirynt fiordów, wysp, cieśnin, gór ale również płaskich jak stół równin wyglądających jak koniec świata. Pojechać udało się w 2019 roku ale zanim do tego doszło w głowie powstało wiele pytań. Jak poruszać się po Patagonii? Wiele osób będzie chciało odwiedzić oba kraje (Argentyna i Chile po dziś dzień nie dogadały się co do przebiegu granic na lodowcach!), do których Patagonia terytorialnie należy.

Patagonia wydaje się tym bardziej magiczna im dalej na południe spojrzymy. Kiedyś zamieszkała przez plemiona Selk’nam (chyba ostatnie odkryte przez Europejczyków) nagle i niespodziewanie zyskała na znaczeniu dzięki odkryciu Cieśniny Magellana. Statki od tej pory nie musiały już okrążać przylądka Horn, którego wody od zawsze okryte były złą sławą. Złote czasy skończyły się w 1920 roku wraz z otwarciem kanału Panamskiego. Dzisiaj to turystyka jest magnesem przyciągającym w ten rejon tysiące ludzi. Również i nas. Dobra, już nie zanudzam 🙂

Więcej pytań niż odpowiedzi

Wiedzieliśmy mnie więcej gdzie chcemy jechać i co zobaczyć (niestety w ramach dostępnego czasu, bo jak zawsze chciałoby się więcej) ale problemu nastręczało jak tego dokonać. Ostatecznie drogi były dwie:

  • Autobusy. Jest to jak najbardziej wykonalne, ale pojawiają się problemy, szczególnie gdy nie możemy sobie pozwolić na długą eskapadę. Rozkłady jazdy powodowały albo konieczność noclegów, niewygodne przesiadki albo wychodzenie w góry razem z tłumem turystów (na szlaku do Mirador Base Las Torres można poczuć się jak na szlaku na Morskie Oko).
  • Samochód. Tutaj chyba jeszcze więcej znaków zapytania. Jaki samochód trzeba mieć, koniecznie 4×4? Jaki to będzie koszt? Co jeśli muszę przekroczyć granicę czy to możliwe?

Trzeba podjąć decyzję

Samochód był od początku preferowaną opcją, ale problemem był koszt takiego rozwiązania. Dodatkowo internet pełen jest historii rodem z horroru, a wypożyczalnie z przyzwoitym wizerunkiem internetowym liczą sobie jak za zboże.

Trzeba było więc zmienić trochę plan. Zamiast do Puerto Natales polecimy do Punta Arenas. Ceny biletów do tego miasta są kilkukrotnie niższe niż do popularnej bazy wypadowej w góry. Zaoszczędzone pieniądze przeznaczymy na samochód, ale nie będziemy inwestować w 4×4. Co będzie to będzie. Oznaczało to też dodatkowe 900km trasy, co w sumie potraktowaliśmy jako plus (przygoda) niż cokolwiek innego. Tak oto naszym przyjacielem stał się Renault Symbol.

W oczekiwaniu na zakręt…

Gdzie i jaki wynająć samochód?

Odpowiedź na pierwszą część pytania, to według nas – nie za bardzo ma to znaczenie. Zdecydowaliśmy się na Avis w Punta Arenas. Obecnie dzierży dumną ocenę 3.0 w google. W momencie gdy zamawialiśmy, o ile mnie pamięć nie myli – było to 2.7. Cóż, albo mieliśmy szczęście albo przy dosyć niewielkiej liczbie recenzji pechowcy bardzo wypaczają ocenę. Cała procedura wyglądała tak jak wszędzie indziej na świecie, jedynym zaskoczeniem była dziwna maszyna wykonująca coś na kształt odlewu karty kredytowej.

Tak jak wspomniałem wcześniej my wzięliśmy Renault Talisman. Są to bardzo popularne samochody w tej części Chile i razem z Dusterami (które jeżdzą tam również jako Renault a nie Dacia) często spotykaliśmy je na drodze (poza odcinkiem Punta Arenas – Rio Gallegos – El Calafate gdzie mało kogo w ogóle spotkaliśmy).

Okazało się to strzałem w dziesiątke. Samochód 4×4 jest całkowicie zbędny. Drogi w zdecydowanej większości (szczególnie w Argentynie) są asfaltowe. Trochę inaczej wygląda to w Chile. Im bliżej wejścia do parku tym bardziej prawdopodobne że napotkacie gorszej lub lepszej jakości szutr. Nie jest to jednak nawierzchnia, która wymaga posiadanie samochodu 4×4. Trzeba po prostu zwolnić, czasami ominąć dziurę i tyle. Warto jednak nie brać najmniejszych aut, ale coś przynajmniej średnich rozmiarów z troszkę większym prześwitem. Co prawda myślę że i Yaris dałby radę, ale komfort pozostawiałby wiele do życzenia. Trzeba też dodać, że w wielu miejscach bardzo intensywnie postępują prace budowlane. Bardzo możliwe, że niebawem 100% dojazdów do parków będzie już asfaltowych. Trochę szkoda 🙂

A zakrętu ciągle brak…

O czym jeszcze należy pamiętać?

Podstawowa sprawa dla osób chcących odwiedzić Argentynę. Czy to możliwe w wynajętym samochodzie? Jak najbardziej, wiąże się to oczywiście z dodatkową opłatą (w zależności od ilości dni w Argentynie) i dodatkową papierologią. Wszystkie firmy jak jeden mąż podkreślają aby wypełnić odpowiedni formularz w wyprzedzeniem (często mówi się o tygodniu bądź dwóch). My zrobiliśmy to kilka miesięcy wcześniej. Na miejscu okazało się jednak (oczywiście) że wypożyczalnia nic o tym nie wie. Inna sprawa, że próbowaliśmy się skontaktować z Avisem mailowo wiele razy, i nie uzyskaliśmy żadnej odpowiedzi. W pewnym momencie wątpiliśmy nawet czy samochód będzie na nasz czekał. Ale wiecie co? Czekał, a dodatkowo okazało się że „argentyńskie papiery” można jednak przygotować w kilkanaście minut od ręki. Cała ta operacja to tak naprawdę zorganizowanie ubezpieczenia samochodu w innym kraju. Co ciekawe ubezpieczenie w Argentynie nie obowiązuje na drogach szutrowych. Jest ich zdecydowana mniejszość, ale należy pamiętać żeby poruszać się tylko po asfalcie.

Co ponadto? Jeśli widzicie stacje benzynową to po prostu zatankujcie. Są takie rejony gdzie przez setki kilometrów poza Wikuniami nie ma żywej duszy (o ile Wikunie mają dusze). Wypożyczalnie oferują też kanistry, ale jeśli macie samochód o przyzwoitym zasięgu (400 kilometrów minimum) to są całkowicie zbędne.

Kwestią dyskusyjną jest czy wymagane jest międzynarodowe prawo jazdy. Natomiast biorąc pod uwagę jak łatwo je wyrobić nie zastanawialiśmy się dwa razy. Dodatkowo w Argentynie panują dosyć dziwne zwyczaje. Wiele razy przy drogach dojazdowych do miasta natkniecie się na policyjną kontrole. Zazwyczaj nie jest to, jak u nas radiowóz stojący na poboczu zatrzymujący samochody na chybił trafił, ale specjalnie wybudowana brama niczym łuk triumfalny dumnie wisząca nad drogą. Tak, właśnie tak. Specjalne budynki wybudowane tak, żeby nikt bez kontroli nie przejechał. Oczywiście jest to rutynowa kontrola, a my byliśmy traktowani bardziej jako ciekawostka niż międzynarodowa grupa terrorystyczna. Nie ma się więc czego obawiać, ale dla własnego spokoju lepiej mieć ten papier i po prostu zapomnieć. Jedyne duże nie turystyczne miasto na naszej trasie to było Rio Gallegos i właśnie tam zostaliśmy zatrzymani dwa razy do takiej kontroli.

Na sam koniec zostawiam temat przejazdu przez granicę. Jest to zwyczajna formalność. Jeśli macie wszystkie dokumenty wasze i pojazdu to nie powinniście mieć żadnego problemu. Napiszę tylko jedno. Nasza wypożyczalnia (zakładam więc że inne robią podobnie) wpisała do naszych papierów dodatkową (poza kierowcą) osobę. Rezydenta w Puerto Natales. Na granicy mogą spojrzeć w Wasze paszporty i pokazać palcem: ale to nie Wy! Warto więc mieć w pogotowiu google translate 🙂

Wiele turystów podróżuje samochodem z Punta Arenas do Puerto Natales i z powrotem tylko po stronie Chilijskiej. Warto jednak w jedną przynajmniej stronę przejechać przez Rio Gallegos. Szczególnie że większość i tak musi przekroczyć granicę, żeby zobaczyć lodowiec Perito Moreno w El Calafate. Nasza trasa poniżej. Całość to około 1600 km (w głowie jak 800 km w bardziej zakręconym i cywilizowanym terenie ;)).

Jak się jeździ przez Patagonię?

Nie ukrywam, że jest to niesamowite przeżycie. Wszechobecna pustka, nicość i szosa jak strzała przecinająca płaski jak stół teren. Na Horyzoncie również pustka. Ale jeż też drugi widok – postrzępione skały wyłaniające się jak fatamorgana na pustyni. Jeden i drugi krajobraz z jakiegoś powodu wprawia w dobry nastrój.

A zakrętu brak..

Ale najfajniejsze w tym wszystkim jest to jak szybko się jedzie. W jeden dzień pokonaliśmy trasę Punta Arenas > Rio Gallegos (2h postój na obiad) > El Calafate. Nie trzeba skręcać, nie trzeba wyprzedzać, widoczność obłędna. Dlatego też polecamy to doświadczenie, bo dojazd do turystycznych miejsc (czyli głównie to wejść do parków narodowych) wygląda już inaczej.

Tym razem pojedziemy prosto

Jak wcześniej wspomniałem, trasa na Mirador Las Torres – czyli najbardziej rozpoznawalny widok w Patagonii to prawdziwa autostrada. Od wczesnego ranka autobusy (publiczne), prywatne i samochody z turystami zapełniają parking pod hotelem Las Torres gdzie zaczyna się trekking. Mając własny transport i cel w głowie wstaniecie o 4 rano tylko po to żeby być jednymi z pierwszych na szlaku, zrobić zdjęcia w spokoju i zejść na dół zanim słynna kapryśna patagońska pogoda was zniszczy 🙂

Autor: Łukasz

Wikunia Wikuni Wikunią
Ciężko powiedzieć co bardziej cieszy znak po prawej czy góry po lewej..

2 komentarze do “Samochodem przez Patagonie”

  1. Pingback: Big Ice – Trekking po lodowcu Perito Moreno – Longstroll
  2. Pingback: Pustynia Atacama - Ciągle w Chile ale jak na księżycu - Longstroll

Dodaj komentarz Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Izabela

longstroll

Podróże i inne rzeczy

📍Sandwich Harbour, gdzie ocean spotyka się z p 📍Sandwich Harbour, gdzie ocean spotyka się z pustynią #photodump 
1. Ja gotowa na wycieczkę.
2. Tam gdzie ocean spotyka się z pustynią.
3. Mój ulubiony filmik z Namibii. Żmija jest mała ale bardzo jadowita. Umiejętność maskowania 11/10.
4. 🦩 
5. Prawie jak Dirt 5, tylko, że lepiej.
6. 4x4 po pustyni.
7. Niektórzy się zakopali.
8. Sandwich Harbour.
9. Diuny po raz kolejny. 
10. Szakal
Poszłam w góry⛰️ . . . . #stoos #schwyz #sch Poszłam w góry⛰️
.
.
.
.
#stoos #schwyz #schwyztourismus #swisslife #swissalps #swissmountains #goryponadwszystko #góry #podróżemałeiduże #gymglamour #górskiewędrówki #girlswhohike #inthemountains #mojepodróże #naświeżympowietrzu #czapeczka #farout
No coraz bardziej lubię się z tą Szwajcarią. W No coraz bardziej lubię się z tą Szwajcarią. Wizyta w górach zawsze wprowadza mnie w doskonały nastrój. 
W sumie to była sobota idealna, pogoda na 5+, widoki jak z bajki, a jedzenie serwowane w schronisku Aescher naprawdę smaczne. 
Wycieczka pozostawiła mnie z apetytem na więcej gór i z pytaniem - co oni robią z tą trawą tutaj, że jest tak soczyście zielona?🌱
.
.
.
.
.
#goryponadwszystko #szwajcaria #swisslife #podróżemałeiduże #mojepodróże #ebenalp #appenzell #swissalps #nvgtn #zielonatrawa #greengrass #swissmountains #aescher #schronisko #mountainhiking #girlswhohike #swisstravel
#kostaryka #photodump pierwszy z kilku myślę, ch #kostaryka #photodump pierwszy z kilku myślę, chyba że mi się odwidzi 😅
1. Ja przy wodospadzie. Czego jak czego ale wodospadów na Kostaryce widziałam dużo (bo dużo ich tam jest) i za każdy żeby go zobaczyć zapłaciłam też dużo (minimum 25$ osoba)
Fotę wrzucam ze względu na brzuch, bo mi się podoba :)
2. Na szlaku #eltigrewaterfalls ja podziwiam wodospad a L. podziwia moją 🍑 i tak to się kręci :)
3. Żararaka rogata, z taką nazwą to trudno traktować ją poważnie, ale trzeba, bo ta żararaka jest ☠️
4. W gorącym źródełku, przewidywalnie ta rozrywka sprawiła mi przyjemność.
5. Ponownie chodzi o brzuch 😅
6. Leniwiec 🦥 
7. Ja i krokodyle amerykańskie na #crocodilebridge.
Za 100 pkt kto wie czym się różni krokodyl od aligatora? 
8. Dżungla.
9. Ryż na śniadanie, po 5 dniach zaczął mi się nudzić po 9 cieszyłam się, że 10 dnia zjem go po raz ostatni.
10. Gorące źródła ponownie.
11. Ja - właśnie w tym źródełku uderzyłam się w palec u stopy - bolało.
12. #rioceleste przed deszczem.
13. Ulewa w dżungli.
14. Ta ulewa mnie zaskoczyła, no i przemokłam do suchej nitki.
15. Ocean.
16. Ja prawie jak pantera 😅😂
17. Idę popływać. 

#podróże #mojepodróże #podrozemaleiduze #costaricapuravida #costaricagram #costaricacool #costaricatravel #costaricaphoto #costaricatrip #amerykaśrodkowa #centralamericatravel #wodospad #costaricawaterfalls #waterfallsfordays #krokodyl #leniwiec #gorąceźródła #dżungla #inthejungle #monteverde #montezuma
Z sukcesów tygodnia. Zostałam pontoniarą 😅 z Z sukcesów tygodnia.
Zostałam pontoniarą 😅 znaczy zostałam nią już w zeszłym roku, ale zapomniałam gdzie schowałam ponton po zakończonym sezonie 2023. W tym tygodniu udało mi się go odnaleźć, tak więc zostałam pontoniarą - ponownie. Otwieram sezon 2024. Wiedząc, że pewnie za tydzień go już zamknę, bo z prognozy jasno wynika, że jeszcze 9 dni i nastąpi załamanie pogody, z radością obwieszczam - zdążyłam :)
BTW 
Skończyłam czytać „Lost in the Jungle” książkę, o której słyszałam dużo dobrego będąc w Boliwii. Zaciekawiona opowieściami postanowiłam sprawdzić o co tyle szumu. Nie żałuję, w niektórych momentach napisana jest tak sugestywnie, że przestałam czytać bo wydawało mi się, że to po mnie chodzą mrówki.  To opowieść o tym jak to pewnie chłopak zgubił się w dżungli w Boliwii właśnie. Na prawdę fajnie się to czytało. W sumie szkoda, że już skończyłam. 
.
.
.
.
.
#rzeka #limmat #swiss_views #swisslandscape #swisslife #mojepodróże #podróżemałeiduże #ponton #spływ #wiosło #woda #szuwary #chillwave #płynę #odpoczynek #żyćko
Przejrzysta i turkusowa. Jakbym powiedziała, że Przejrzysta i turkusowa. Jakbym powiedziała, że to jakiś kurort na greckich wyspach to raczej nikt by nie kwestionował, a to rzeka Limmat przy moim domu.
Czuję się jakbym wygrała w loterii na jedno z lepszych miejsc do życia 🥳
Nie ma przypadków. Google przypomina zdjęcia zna Nie ma przypadków. Google przypomina zdjęcia znaczy, że czas na kajaki ☀️
📍Arrakis 📍Arrakis
Na tą stację gondolowych kolei liniowych (Santo Na tą stację gondolowych kolei liniowych (Santo Domingo) specjalnie wcześniej wybraną, tak by widoki z gondoli były możliwie najfajniejsze, jechałam Uberem. Droga była ostro pod górę, a kierowca prowadził jakiegoś małego Chevroleta, który ewidentnie miał z tym wzniesieniem spory problem. Co więcej była to dla kierowcy trasa zdecydowanie pechowa, bo co dał radę się rozpędzić i pokonać część przecznicy to na ostatniej prostej zawsze pojawiało się coś co zmuszało go do cofnięcia. Jakbym ja była nim to bym sobie po prostu dała spokój i poinformowała pasażera, że dalej nie jadę. Ale nie ten kierowca. On był normalnie żywą definicją stoicyzmu co go los spychał na dół to on pod prąd w lewo, potem w prawo, potem jeszcze raz w prawo i znowu w lewo i pod górę i ponownie na ostatniej prostej musiał wycofać. Sytuacja powtórzyła się jak nic czterokrotnie, a gościu nie przeklnął ani razu. Fascynujące.
Buenos Aires. Nigdy jakoś szczególnie nie chciałam tam pojechać, loty ułożyły się jednak tak, że nadarzyła się okazja. I bardzo dobrze. Byłam tam naszym latem, a więc ich zimą. Tak mi się spodobało, że aż po raz pierwszy z premedytacją puściłam sobie piosenkę Manamu Buenos Aires. Wcześniej słyszałam tylko fragmenty refrenu. Piosenka, tak jak i miasto, również mi się spodobała, do tego stopnia, że aż kupiłam sobie winyla, ale niestety nie miałam go jak zapakować i czeka na mnie teraz w PL 🙃
Buenos - miasto, do którego mogłabym wrócić, bo czuję, że miałabym po co. To drugie i ostatnie miasto po Sydney, o którym tak myślę. 
A na zdjęciach m.in. 
1. Aleja 9 lipca - 9 pasów w jedną i 9 w drugą, szerokość 140 metrów - to z nią kojarzyło mi się Buenos przed przyjazdem; 
2. Dzielnica portowa - inflacja w Argentynie 250% a oni budują na potęgę i jakoś to się kręci… ciekawe :) może to faktycznie jest tak jak to mówią, że są 4 rodzaje gospodarek rozwinięta, nierozwinięta, Japonia i Argentyna;
3 La Boca trąci komercją bardzo a poza tym to miłość do Messiego i Maradony unosi się w powietrzu.  Kupiłam 2 koszulki dla młodego mniejsza dla mnie większa, ostatnio przeglądając telefon znalazła swoje zdjęcie z nimi. Ale dowcipniś z tego mojego L. no nie przestaje mnie zadziwiać 
4. Podobno największą atrakcją Buenos jest cmentarz (leży na nim m.in. Ewa Peron i pewnie wielu innych znanych ludzi, których ja nie znam:)) cmentarz bardzo przypomniałam mi ten z Nowego Orleanu - ten, na którym kręcili Easy Ridera ♥️. Grobowce jak grobowce takie wielkie domy, ale przed jednym stał pomnik tej dziewczyny z psem - jak wyjęty z horroru :) 
5. Buenos to i tango - tańczą je wszędzie albo markują, że tańczą.
Taki misz masz zdjęciowy z Buenos - może kiedyś loty ułożą się tak żebym trafiła tam ich latem, czuję, że to będzie jedna wielka impreza.
Neapol #photodump 1. Pierwsze wyjście, piątek g Neapol #photodump 
1. Pierwsze wyjście, piątek godzina 21:42, tuż obok mojego hotelu (jakiś kilometr od centrum centralnego) wygląda srogo 😅
2. Nie mogłam się zdecydować 
3. Nigdy nie byłam fanką pizzy z ananasem… ale hejtu na takową w ogóle nie rozumiem… szczególnie, że to 🍍- samo zdrowie 
4. Mój widok z okna 
5. Pierwsza pizza na tym wyjeździe - udana
6. Okolica 
7. Okolica szerzej :)
8. Na murku 
9. Te ceny 🤌
10. Taka ja
Moje pierwsze self-drive safari uważam za bardzo Moje pierwsze self-drive safari uważam za bardzo udane. 
Jeżeli ktoś chciałby spróbować, a nie interesuje go game drive, to myślę, że Park Narodowy Etoszy będzie doskonały wyborem. Ale tam jest zwierząt 😮
Ktoś miał okazję robić self-drive Safari? Gdzie? 
.
.
.
#namibiatravel #namibiatourism #namibiatrip #safari #selfdrivesafari #selfdrive #etosha #etoshanationalpark #mojepodróże #podróżemałeiduże #słonie #lwy #zebry #żyrafy
W poszukiwaniu anakondy. Przed przyjazdem do Pamp W poszukiwaniu anakondy. 
Przed przyjazdem do Pampy (to taka wilgotna trawiasta równina charakterystyczna dla Ameryki Południowej) czytałam, że tylko garstce udaje się spotkać tego węża w naturalnym środowisku. Ja niby nie wierzyłam, że uda mi się ją zobaczyć, no bo jak wspomniałam udaje się to tylko nielicznym, ale z drugiej strony skoro istnieją tacy, którym się to udaje to czemu ja nie mam być wśród nich - i właśnie z takim nastawieniem tam jechałam. 
.
Przewodnik (bo tu jedzie się z prywatnym przewodnikiem) już na wstępie zadał pytanie co chcemy zobaczyć? Więc zaczęło się wyliczanie: różowe delfiny, leniwce, kajmany, aligatory no i oczywiście, dodałam z pełną powagą w głosie, anakondę. On w sumie niewzruszony, z równą mi pewnością, powiedział tak: no to dziś zobaczymy wszystko, a jutro idziemy na bagna tropić anakondę. 
Przejechaliśmy przez symboliczną bramę do parku, bramę oplatała wielka, sztuczna anakonda co tylko rozbudziło mój apetyt.
Dzień zakończył się 100% sukcesem. Z anakondą mieliśmy spotkać się nazajutrz.
.
Przy kolacji przewodnik kontynuował rozbudzanie moich nadzieji. Na wszelkie pytania z kategorii jakie jest prawdopodobieństwo spotkać gada odpowiadał krótko - duże. Na odchodne dodał, że wczoraj, tuż przed wyjściem z bagien jego znajomy przewodnik jakąś widział. 
W dzień tropienia wstaliśmy skoro świt zjedliśmy śniadanie, przywdzialiśmy kalosze, wzięliśmy do ręki długie drewniane kije i ruszyliśmy na poszukiwania. Przewodnik sprawiał wrażenie profesjonalisty, krótko przeszkolił jak chodzić po bagnie, by się w nim nie utopić, a później wydawał komendy - coś w stylu - „ja przeczesuję te trawy, wy te bardziej na lewo”. Co jakiś czas robił sobie selfie, co uznałam za urocze, bo wychodzi na to, że jeszcze go to bagno kręci, pomimo tego, że jak zakładam, odwiedza to miejsce minimum 3 razy w tygodniu. Upał był okrutny 35 stopni, cienia nie uświadczysz. Anakonda nie została odnaleziona. Trafiliśmy na gniazdo - przewodnik twierdził, że należało właśnie do niej. Czy tak faktycznie było - nigdy się nie dowiem. 
Ale same poszukiwanie robiło robotę - czułam się trochę jak z tego filmu z JLo „Anakonda” więc doświadczenie zacne. Gorąco polecam:)
A dzisiaj spójrzmy na te zdjęcia i pomyślmy o s A dzisiaj spójrzmy na te zdjęcia i pomyślmy o schodach, było ich około 300-stu. Wystarczająco by garminowski cel pięter osiągnąć kilkukrotnie. Osiągnąć i zapisać bez problemu. 
Teraz wydaje mi się, że problemy mogłyby się pojawić ☹️mam wrażenie, że żywot mojego Garmina dobiega końca. Jest ze mną od maja 2020. Towarzyszy mi w doli i niedoli, razem śpimy, jest świadkiem moich największych wysiłków. Może nie mam ich jakoś szczególnie dużo 😅 ale nagrywam na nim ćwiczenia 3/4 razy w tygodniu i biegi 2 razy w tygodniu no i słucham muzyki. I wszystko było pięknie aż tu nagle zaczął mi płatać figle. Dzis po raz trzeci w przeciągu ostatnich dwóch miesięcy będąc naładowanym do około 40% przy klikaniu na przycisk zapisz aktywność po prostu się wyłączył. Przy pierwszym razie pomyślałam przypadek, przy drugim dziwny zbieg okoliczności. Dziś po miesiącu zdarzyło się to po raz trzeci i zaczynam myśleć, że to początek końca. Smutny to będzie dzień kiedy pokonam 300 schodów, a zegarek tego nie odnotuje 🙃 
📍 Bruny Island, Tasmania, Australia
Once Upon a Dune . #namibiatourism #namibiatravel Once Upon a Dune 
.
#namibiatourism #namibiatravel #dune45 #podróżemałeiduże #pustynia #pustynianamib #namibdesert #namibie #namibdunes #afryka #piasek #nabiało #mojepodroze #upał #napustyni #onadesert #sesriem #sossusvlei #namibnaukluft #namibnaukluftnationalpark
Post upamiętniający moją walizkę podróżną. Post upamiętniający moją walizkę podróżną. Śpij słodko aniołku. A jako, że tu w Szwajcarii nie można sobie tak po prostu wyrzucić do śmieci wszystkiego jak leci to czeka nas jeszcze jedna wspólna podróż - do centrum recyklingu, gdzie pod czujnym okiem pracownika centrum zważę ją, a później zapłacę za jej utylizację. 
Piszę to sobie na pamiątkę, bo to kolejna już walizka, z którą po niecałym roku znajomości przyszło mi się pożegnać. Może już czas żeby zainwestować w coś lepszej jakości. Choć jak patrzę na ceny tych wszystkich Samsonite i innych tego typu burżujskich walizek to mi szkoda kasy😅…
A zdjęcie dodaje z plecakiem, a nawet i dwoma:) Tu zainwestowałam w Ospray i na ten moment nie mogę narzekać - są nieśmiertelne i wygodne. 
.
.
.
.
.
#plecak #osprey #backpacks #czapeczka #zplecakiem #mojepodróże #podrozemaleiduze #hikinggirl #kreconewlosy #uśmiech #antigua #gwatemala #guatemala #antiguaguatemala
📍Deadvlei 
Gorąco, sucho i piasek co zawiera żelazo. 
Miejsce w rzeczywistości wygląda jakby było sfotoshopowane.
📍Kreta. Wakacje, które potwierdziły moje wcze 📍Kreta. Wakacje, które potwierdziły moje wcześniej przypuszczenia, że gdy rodzic jedzie z dzieckiem w pojedynkę to:
1. basen to must i chcąc nie chcąc to od niego będzie się zaczynać i na nim też kończyć każdy dzień;
2. karty Uno powinny się znaleźć zawsze w torebce;
3. tak do końca nigdy się nie zrelaksuje. 
To takie wnioski. Poza tym uważam, że jak na mój pierwszy samodzielny wypad z młodym za granicę, wypad, który miał być zorganizowany pod jego kątem, to Kreta okazała się świetnym wyborem. Pełno atrakcji pod dzieciaki typu salony gier, mini golf, labirynty, jakieś ścianki wspinaczkowe i wszystko na jednej ulicy więc nie trzeba ich szczególnie szukać, do tego gwarancja pogody, ciepłe morze i ceny, które nie przerażają. Dzięki sztuce kompromisu udało mi się namówić mojego 7-latka na 3 wycieczki. W kolejności od tej najbardziej udanej.
1. Fajny kanion gdzie przeszliśmy 10 km 
2. Plaża z reklamy batonika bounty. BTW kogoś tam ostro pogrzało za dwa leżaki i jeden parasol życzą sobie 40€ 
3. Jaskinia - droga do niej była pod górę w pełnym słońcu. Rzadko to się zdarza, ale tym razem się zdarzyło. Emocje u mego towarzysza wzięły górę i idąc krzyczał w niebogłosy, że on nienawidzi gorąca i nienawidzi pod górę, a najbardziej jak jest gorąco i do tego musi iść pod górę. Fakt, że drogą chodziło dużo Polaków nie pomagał, bo co chwilę słyszałam tylko komentarze ludzi z boku do swoich dzieci w stylu: „zupełnie jak Ty” co trochę działało mi na nerwy:)
Tak ogólnie to wyjazd zaskoczył mnie bardzo pozytywnie - myślę, że w dużej mierze to zasługa hotelu, w którym się zatrzymaliśmy. Mały - butikowy miał super basen i smaczne jedzenie no i był swietnie położony, więc jakby kto się kiedyś wybierał w okolice Heraklionu to mogę polecić.
Tak czy siak Kreta wyjazd mama&syn uznaje za udań i pewnie za rok, gdy też będę mieć jeden tydzień z nim sam na sam to możliwe, że skoczymy sobie na inna grecką wyspę.
Zostałam zaproszona na dzień kobiet do Mediolanu Zostałam zaproszona na dzień kobiet do Mediolanu. Z radością przyjęłam zaproszenie. Dzień szalenie miły (#liczęnawięcej), ale #mediolan jak dla mnie to małe rozczarowanie. Tak się zastanawiałam i w sumie każde włoskie miasto, które do tej pory widziałam (a trochę już ich widziałam 😜) podobało mi się bardziej😅 
#photodump 
1. Jakoś udało się zrobić zdjęcie z katedrą bez ludzi, przypuszczam, że w sezonie graniczy to z cudem.
2. Ja - w słoneczku, po zakupach, myślę gdzie by się tu udać na małą kawkę.
3. Tyle zdjęć widziałam z tego miejsca. Galeria handlowa - tam gdzie turyści spędzają czas najchętniej:)
4. Z Supermanem. 
5. Z Supermanem po raz drugi.
6. Zagubiona w centrum handlowym szukam szczęścia tzn. okularów.
7. Tram.
8. Uliczka.
9. Karnawał.
10. Karnawał w ruchu.
11. Fontanna.
12.. Ja.
13. Tramwaj.
14. Katedra i jej szczegóły.
15. Gdzie jest Wally
16. Uliczka.
17. Smakołyki na jeden kęs. 
18. Pizza, bo w sumie jestem we Włoszech. 
19. Wszyscy pytacie (nikt nie pyta🙃) tak to są moje nowe okulary - wiem, że fajne :)
20. Street photo. 

#wlochy #włochy #italytravel #podróże #podróżemałeiduże #mojepodróże #milanogram #plazaduomo #shoppingmalldesign #milanoduomo #milanocathedral #pizza #cannoli #wewłoszech #citybreaks #piazzaduomo #piazzadelduomo
Szlak Leistchamm i takie przemyślenia z nim zwią Szlak Leistchamm i takie przemyślenia z nim związane, bo :) nie był to najprostszy szlak. AllTrails(♥️) określa go mianem trudny lub wymagający, więc zdecydowanie nie był dla każdego. Ponad 900 m przewyższenia i 12 km wędrówki. Nie był to też najbardziej popularny szlak więc i nie było tłumów (w porównaniu z takim kultowym Stoos to w zasadzie było pusto😅). Na szczycie razem z nami 18 osób. 
I teraz te przemyślenia. Na szlaku minęliśmy Szwajcarów z dziećmi (niewielu bo i szlak mało popularny, ale byli) najmłodsze dziecko tak na moje oko miało około 5 lat. Co mnie w sumie ucieszyło i upewniło w tym, że dobrze robię zabierając na tego typu wyprawy mojego 8-latka. I pewną kobietę na moje oko około 55 lat na oko L. 70 😅 i ona też dawała radę, tak skakała zwinie po tych kamieniach. Co też mnie ucieszyło, bo sobie pomyślałam, że się da i że to w przyszłości mogę być ja. Bo mi tak dobrze robią tego typu wyzwania, wysiłek i piękne widoki, a do tego pyszne drożdżówki no czy może być coś lepszego.
BTW mój garmin nie przestaje mnie zadziwiać. Gdy tylko zaparkowaliśmy samochód przysłał i info o ciekawym szlaku w okolicy-no mega.
Wczytaj więcej... Obserwuj na Instagramie

Ostatnie wpisy

  • Raja Ampat – Ostani Raj na Ziemi
  • Hobbiton – Wycieczka do świata fantasy
  • Askja – Droga do dwóch wulkanicznych jezior w Interiorze Islandii
  • Pustynia Atacama – Ciągle w Chile ale jak na księżycu
  • Nabire – Zatoka Cenderwasih – Papua Zachodnia. Pływanie z rekinem wielorybim.

Najnowsze komentarze

  • Pustynia Atacama - Ciągle w Chile ale jak na księżycu - Longstroll - Samochodem przez Patagonie
  • Big Ice – Trekking po lodowcu Perito Moreno – Longstroll - Samochodem przez Patagonie

Kategorie

  • Ameryka Poludniowa
  • Argentyna
  • Australia
  • Azja
  • Chile
  • Europa
  • Flora
  • Indonezja
  • Islandia
  • Nowa Zelandia
  • Patagonia
  • Poradnik
  • Trekking
©2025 Longstroll | Powered by SuperbThemes