Skip to content
Menu
Longstroll
  • O mnie
  • instagram
Longstroll

Pustynia Atacama – Ciągle w Chile ale jak na księżycu

Opublikowano 24/05/202026/08/2020

Pomarańczowym piaskiem w oczy

„Przelecieć pół świata. Dotrzeć na Atacamie i nie zobaczyć Valle de la Luna, to jak pojechać do Paryża i zbojkotować wieżę Eiffla”. Tak powiedziała nam zachwalająca wycieczkę na tę część pustyni niezwykle urodziwa dziewczyna pracująca w agencji turystycznej Flamingo. „Widok zachwyca” dodała jeszcze z uśmiechem. Wiecie co, miała 100% racji w racji 😉

Żeby dostać się do Atacamy przylecieliśmy do Calamy z Santiago de Chile. Na lotnisku wskoczyliśmy do busika (bez najmniejszego problemu znajdziecie je na zewnątrz. Jak to w Ameryce Południowej słowo klucz to „colectivo”), który zabrał nas do małego turystycznego miasteczka w sercu pustyni – San Pedro de Atacama.

wersja w deszczu > https://www.instagram.com/p/B57NPGnlJWq/
W poszukiwaniu pierwszego piętra

Powiem tylko – bo musicie to wiedzieć, że San Pedro ma bardzo ciekawy klimat, miasto jest małe, wokół nie ma nic, a wszyscy ludzie, którzy się przez nie przewijają są w jakiś sposób związani z pustynią. Co ciekawe w tym mieście ludzie są wyluzowani i zrelaksowani. Trochę tak jakby ktoś postawił miasteczko przy Woodstocku tylko dla celów woodstockowych. Wszyscy spędzaliby czas na koncertach, a po nich gdy już trafiliby z powrotem do miasteczka to czas mijałby im na zawieraniu nowych znajomości, piciu (jest jeden bar ale za to bardzo klimatyczny) lub paleniu. 

Całe szczęście nie znają tu kostki Bauma

Odwieczny dylemat

Przygotowując się do wyjazdu na Atacamę do końca wahaliśmy się czy brać samochód i wycieczki organizować na własną rękę czy może jednak skorzystać z usług agencji turystycznych działających na terenie San Pedro. Przyznam szczerze, że tę część naszej wyprawy do Chile potraktowaliśmy po macoszemu. Skupiliśmy się na Patagonii, nie poświęcając Atacamie należytej uwagi. Koniec końców postanowiliśmy, ostateczną decyzję podjąć na miejscu. 

Pierwszy spacer po miasteczku i wiedzieliśmy, że pójdziemy na łatwiznę. Na wycieczki udamy się z agencją turystyczną. Tych w San Pedro jest zatrzęsienie. W atrakcyjnych cenach proponują zwiedzanie tego co Atacama ma do zaoferowania. Cała trudność sprowadzała się do tego by wybrać tę właściwą. Idąc ulicą, pokrytą suchym jak wiór piaskiem o pomarańczowej barwie, byliśmy non stop zatrzymywani przez naganiaczy prezentujących mniej lub bardziej atrakcyjnie wycieczki z ich biura podróży. Nie trzeba być szczególnie bystrym by wiedzieć, że każda zabiera turystów w te same miejsca a ceny w nich są zbliżone. Nie mieliśmy szczególnie wysokich wymagań. Tak na prawdę zależało nam tylko na tym by ilość osób, z którą będziemy jechać była jak najmniejsza. Nie mieliśmy ochoty na udział w wycieczce dla 40-osobowej grupy wożonej wielkim autokarem. Wybór padł na agencję Flamingo – chyba urzekła nas ich historia. Grupa względnie młodych 30-kilku-letnich pasjonatów z Anglii, Francji, Patagońskiej części Chile i kto wie skąd jeszcze zdecydowała się osiąść na stałe w San Pedro i organizować wycieczki na pustynie. To trochę tak jak Ci pasjonaci co decydują się sprzedać cały dorobek życia i przeprowadzić do Tajlandii. Z tą tylko różnicą, że to pustynia, jedno z najsuchszych miejsc na ziemi, warunki klimatyczne są dalekie od tych przyjaznych człowiekowi i jest dużo drożej niż w Azji (Chile to zdecydowanie najbogatszy kraj na kontynencie). Oni tam faktycznie muszą pracować, żeby się utrzymać.

Jak to mówią – Szerokości

Oferowali wycieczki w małych 10-osobowych grupach co nam pasowało. Krótka rozmowa w agencji – klepnięte jedziemy.

Daliśmy się namówić

Jedną z wycieczek, na którą zdecydowaliśmy się z nimi pojechać była ta na Valle de la Luna. Wstyd się przyznać ale wstępnie nawet nie mieliśmy jej w planie (Andy, wulkany, 'Salar’ – to było nam w głowie. Niestety nie było nam dane), to francuzka pracująca w agencji nas do niej przekonała i za to byliśmy jej później bardzo wdzięczni. 

Wyprawa miała zacząć się punktualnie o godzinie 16. Miejsce zbiórki to ławeczki pośrodku niskich białych budynków. Przy płaceniu za wycieczkę kilkukrotnie podkreślano żeby być 10 minut przed czasu bo ruszamy równo o czasie. Uwierzcie mi, gdy Ci z Flamingo mówią równo o czasie myślą równo o czasie.  Wspominam o tym dlatego, że dwie osoby się spóźniły i nikt na nie nie czekał – ja z tym żadnego problemu nie mam – co więcej pochwalam. Ruszyliśmy (dosłownie) w momencie gdy dzwon pobliskiego kościoła wybił 16. Czad 🙂

Od razu widać, że to nie Patagonia. Z naprzeciwka jedzie samochód.

Dobra jedziemy my i międzynarodowa ekipa. Co ciekawe w naszej grupie była też Polka – bardzo fajna dziewczyna – która akurat na Atacamie kończyła swoją 3-miesięczną eskapadę po Ameryce Południowej. Przyjechała z poderwanym po drodze Kolumbijczykiem 🙂 Wiem, że niektórzy nie lubią spotykać swoich rodaków na drugim końcu świata. Ja akurat nie mam z tym problemu, uważam, że zawsze fajnie jest pogadać z kimś kto ma coś ciekawego do powiedzenia.

Chciałabym tylko nadmienić dla tych co nie wiedzą, ze Atacamę uważa się za jedno z najsuchszych miejsc na ziemi. W niektórych jej częściach od lat nie spadła kropla deszczu. Otóż my mieliśmy to „szczęście”, że nastąpiło załamanie pogody i wycieczka, na którą się wybraliśmy była ostatnią na jakiej udało się nam być. Zaczęło padać, padało też przez dzień kolejny a już następnego zamknięto miasto. Taki juz chyba urok miejsc zbudowanych z gliny – gdy popada mogę się rozpłynąć..

Woodstock (a raczej Poland’and’Rock)

Na księżycu

Ale wróćmy do samej wycieczki. Jedziemy busikiem około 20 minut. Pierwszy przystanek formacje skalne. Wchodzimy do słonych jaskiń, wdrapujemy się na górę. I teraz powiem Wam coś naprawdę ciekawego. Gdy dotarliśmy na szczyt i stanęliśmy tak w milczeniu dało radę usłyszeć dziwny dźwięk, jakby skrzypienie. To znak, że skały na których właśnie staliśmy są w ciągłym ruchu rozszerzają się i ścierają. 

Into the wild

Chwila na foty, pakujemy się do busa i jedziemy dalej. Krótka przechadzka a dokoła krajobraz iście księżycowy. W pewnym momencie nierzeczywiste stożkowe góry wyłaniają się z pomarańczowego piasku, to był „mój widok”- te stożki nigdy nie widziałam czegoś równie nierzeczywistego do dziś pozostaje moim widokiem nr 1.

Planeta Ziemia

Diuna

A później przyszła kolej na ostatni punkt wycieczki. Piaszczyste diuny Atacamy. By ujrzeć je w całości musieliśmy trochę się powspinać, nie wymagało to wysiłku jak Torres del Paine ale zaznaczam, że dało radę się trochę zmęczyć. Po mniej więcej 15 minutowej wspinaczce naszym oczom ukazała się największa diuna jaką w życiu widziałam. Skoncentrowana  wokół jednego grzbietu, ogromna, jakby ocean z piasku, od lat kształtowana przez wiejący tam wiatr otoczona kilkoma mniejszymi, które tylko podkreślały jej masyw. Usiedliśmy z wrażenia wgapiając się w ten ogrom piasku. Nie przesadzę mówiąc, że na dobre dwie minuty odjęło nam mowę.

Ponieważ widok ten był tak niespodziewany to na początku mój mózg widział ocean. Dopiero po kilku chwilach uświadomiłam sobie, że ten bezkres to nie woda, to piasek. Taki error w matrixie 🙂

Piasek
Piasek
Wystarczy już tych zdjęć

Po około godzinie, bo tyle czasu dano nam tam na górze, spakowaliśmy się do busa i pojechaliśmy oglądać zachód słońca na Atacamie. Zaczynało grzmieć i wtedy właśnie przewodnik wspomniał o pewnej ciekawostce. Jeśli burza nie przejdzie to w całym mieście wyłączą prąd. Tak też się stało ale kilka godzin później. Stoimy w „centrum”, leje, noc. I nagle bam, wszystkie sklepy, restauracje, latarnie – robią się ciemne. Towarzyszy temu dziwny dźwięk. To suma okrzyków wszystkich osób w zasięgu słuchu. Przypomina to bardziej coś co powiedziałby jeden z oślizgłych Bogów z książki Lovecrafta niż jakieś znane nam słowo. Podsumowując – warto było to usłyszeć.

Piasek
Ciągle planeta Ziemia
Piasek (na drugim planie)

Warto było też bo..

Muszę jeszcze wspomnieć, bo zdecydowanie warto, naszego przewodnika -Nico. Był RE-WE-LA-CYJ-NY. Życzę Wam żebyście będąc tam, jadąc na wycieczkę z „Flamingo” (klik) trafili właśnie na niego. Miał wiedzę wiadomo – umówmy się, że każdy przewodnik w mniejszym lub większym stopniu ją ma. Ale jaką on miał charyzmę i co najważniejsze poczucie humoru. I to nie byle jakie. Mówiąc kolokwialnie człowiek prawie sikał ze śmiechu. W pewnym momencie, dowiadując się, że jesteśmy z Polski zaczął udawać Borata – i robił to fenomenalnie. niewątpliwie Nico był wisienką na torcie całej tej niesamowitej przygody.

Autor: Iza

Dodaj komentarz Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Izabela

longstroll

Podróże i inne rzeczy
📌 Zurich

Paprocie, wallaby i wąż tygrysi-typowa tasmańsk Paprocie, wallaby i wąż tygrysi-typowa tasmańska przechadzka
Tam, gdzie Alpy spotykają się z agentem 007 😎 Tam, gdzie Alpy spotykają się z agentem 007 😎 
Furka Pass miałam na swojej liście już od dawna, ale jakoś tak się nie składało (fakt, że przełęcz otwarta jest tylko latem nie pomagał).
Chciałam zobaczyć hotel Belvédère, a nie zdawałam sobie sprawy, że zaraz obok niego jest lodowiec Rhonegletscher i można pod niego podejść. Normalnie by zobaczyć podobnej klasy widoki trzeba się ostro zmęczyć, a tu na wyciągnięcie ręki za jedyne 9 CHF a w bonusie grota lodowa. Gdybym wiedziała, że tam jest ten lodowiec, to założyłabym inne buty😅
Dzień, w którym spotkałam skorpiona. Niebezpiec Dzień, w którym spotkałam skorpiona. Niebezpieczną istotką 🦂
📍Arrakis 📍Arrakis
W Szwajcarii rok szkolny zaczął się 19-go sierp W Szwajcarii rok szkolny zaczął się 19-go sierpnia. Więc już za chwilę, już za momencik 2-tygodniowa przerwa jesienna i krótkie wakacje 🥳
Powiedzieć, że nie mogę się doczekać to tak, jakby nie powiedzieć nic.
W ogóle to bardzo sobie chwalę fakt, że tutaj te dni wolne są rozłożone i zamiast długiej przerwy letniej ma się ją krótszą (5-tygodniową) i dostaje się w zamian 2 tygodnie wolnego jesienią i 2 wiosną. 
Przynajmniej na chwilę obecną widzę, że system jest po mojej stronie.
No nic zaczynam odliczanie 8 dni do wylotu :)
A dzisiaj spójrzmy na te zdjęcia i pomyślmy o s A dzisiaj spójrzmy na te zdjęcia i pomyślmy o schodach, było ich około 300-stu. Wystarczająco by garminowski cel pięter osiągnąć kilkukrotnie. Osiągnąć i zapisać bez problemu. 
Teraz wydaje mi się, że problemy mogłyby się pojawić ☹️mam wrażenie, że żywot mojego Garmina dobiega końca. Jest ze mną od maja 2020. Towarzyszy mi w doli i niedoli, razem śpimy, jest świadkiem moich największych wysiłków. Może nie mam ich jakoś szczególnie dużo 😅 ale nagrywam na nim ćwiczenia 3/4 razy w tygodniu i biegi 2 razy w tygodniu no i słucham muzyki. I wszystko było pięknie aż tu nagle zaczął mi płatać figle. Dzis po raz trzeci w przeciągu ostatnich dwóch miesięcy będąc naładowanym do około 40% przy klikaniu na przycisk zapisz aktywność po prostu się wyłączył. Przy pierwszym razie pomyślałam przypadek, przy drugim dziwny zbieg okoliczności. Dziś po miesiącu zdarzyło się to po raz trzeci i zaczynam myśleć, że to początek końca. Smutny to będzie dzień kiedy pokonam 300 schodów, a zegarek tego nie odnotuje 🙃 
📍 Bruny Island, Tasmania, Australia
Dzień, w którym poszłam na street food festival Dzień, w którym poszłam na street food festival i wybrałam najgorzej… NAJGORZEJ 
W sumie to powinnam się już dawno nauczyć, że bułka z frytką w środku to połączenie, które się nigdy nie obroni 😐
Przy kwiatku 🪴 Podobno Panamá City to taki Now Przy kwiatku 🪴
Podobno Panamá City to taki Nowy York Ameryki Środkowej.
Strasburg - jarmark świąteczny, glühwein i duż Strasburg - jarmark świąteczny, glühwein i dużo ludzi.  Jak dla mnie ludzi trochę za dużo, a glühwein trochę za drogie i trochę za słabe. 
Choć z ciekawości sprawdziłam ceny na jarmarku świątecznym w PL w Poznaniu. W sumie nie wiem czemu w Poznaniu😅, może dlatego, że akurat tam bywałam na 11 listopada. Cena za kubek 20 zł.
W Strasburgu, we Francji 4€ za grzane wino bez rumu, 5€ z rumem. Więc wychodzi na to, że taniej 🤐
Zima w górach ❄️ 📍Isenthal, Uri Zima w górach ❄️
📍Isenthal, Uri
Diametralna zmiana temperatur z ateńskich 19 stop Diametralna zmiana temperatur z ateńskich 19 stopni i pełnego słońca na zuryskie 2 i ogólną szarugę okazała się bezlitosna. Cała trójka rozłożona na łopatki.
Królestwo za ciepłe dni i zieloną trawę.

#swissalps #swissmountains #szwajcaria #podróżemałeiduże #mojepodróże #ebenalp #appenzell #swisstourism #swisslandscape #swisslife #nvgtn #zielonatrawa #schroniskogórskie #schronisko #hikvision #girlswhohike
Przygotowuje recenzję hotelu, można dodać zdję Przygotowuje recenzję hotelu, można dodać zdjęcia 😃

#rooftoppool #panamacitypanama #panamacity #panamacentro #wieżowce #skyscapes #podróżemałeiduże #mojepodróże #centralamericatravel
Mix&match Verbania edycja wielkanocna 1) ja na st Mix&match
Verbania edycja wielkanocna 
1) ja na statku, w kombinezonie nurka szykuję się do skoku.
2) dzień pierwszy - świeciło słońce idę odłożyć kurtkę do samochodu, bo było mi za ciepło (w kolejne dni już nie miałam tego problemu)
3) selfie w słońcu 
4) dzień drugi, tu już słońca nie było, ale doceniam, że nie padało, wybrałam się na wycieczkę na Isle Bella.
5) na statku, z flagą, bo kto nie robi tego typu zdjęć.
6) Ja z widokiem.
7) A tu jak płynę.
8) Widoki znad jeziora Maggiore.
9) Jak wyżej (Maggiore to drugie po Como włoskie jezioro, które odwiedziłam, została mi już tylko Garda. Klimat podobny - podoba mi się.
10) Na shoppingu.
11) Nic nie kupiłam.
12) Ponownie widoki.
13) 🤳🏻 
14) najlepsze co jadłam tej Wielkanocy 🙈 
15) kolejny dzień, tym razem do braku słońca dochodzą konkretne opady, z krótkimi przerwami leje cały dzień.
16) dzień wyjazdu, przestało padać i wyszło słońce 🙃
17) o takim statkiem pływałam po Maggiore.
18) z moją ulubioną osobą, tak się złożyło, że falafelem kończyliśmy każdy wieczór. Pierwszego wieczoru było pysznie, drugiego obsługa już nas kojarzyła i nie pytała nawet o szczegóły zamówienia, trzeciego czekając na zamówienie poznaliśmy historię życia pracowników. To wieczór nr 3😅 
19) a to dzień opadów.
20) tu rowniez z tym, że na chwilę przestało padać.
🐾🐾🐾
Takie mam postanowienie noworoczne, żeby codziennie, niezależnie od pogody, iść na co najmniej 5-kilometrowy spacer.
Ciekawe czy wytrwam..
Not shallow 😏 📍Crater Lake - najgłębsze w Not shallow 😏
📍Crater Lake - najgłębsze w USA
#kostaryka #photodump cześć 2 1. Na moście wis #kostaryka #photodump cześć 2 
1. Na moście wiszącym 
2. Podobnie jak wyżej. Na moście może być tylko 1 osoba - takie przechodzenie wygląda na fajną zabawę i rzeczywiście nią jest. Na tym wyjeździe przeszłam łącznie po 12 mostach wiszących.
3. To trochę tak jak gdy oglądasz jakiś zagraniczny film, w napisach końcowych zobaczysz jakieś polskie nazwisko i nagle masz ochotę zaśpiewać hymn.
4. Naturalny bałagan-najpiękniejszy.
5. Fotka na plaży.
6. A tu już forma bardziej skomplikowana-ruchoma na górze, stateczna na dole i ocean w tle.
7. Plaża w Montezumie, dla mnie najpiękniejsza plaża w Kostaryce.
8. Ruiny starej restauracji - najfajniejsze co spotkało nas w Jaco.
10. Krokodyl.
11. Z głębin oceanu.
12. Zachód z plamą zawsze fajny.
13. Reality check.
14. W tym miejscu jadłam najlepszy posiłek. Smakował tak jak wyglądało to miejsce soczyście, egzotycznie i natural.
15. Wodospad jeden z dziesiątek, które widziałam ostatnio. 

#costarica #lafortunacostarica #costaricatravel #costaricagram #wodospad #mostwiszący #suspensionbridge #amerykasrodkowa #centralamericatravel #plaza #montezumas
Once Upon a Dune . #namibiatourism #namibiatravel Once Upon a Dune 
.
#namibiatourism #namibiatravel #dune45 #podróżemałeiduże #pustynia #pustynianamib #namibdesert #namibie #namibdunes #afryka #piasek #nabiało #mojepodroze #upał #napustyni #onadesert #sesriem #sossusvlei #namibnaukluft #namibnaukluftnationalpark
Wciąż do końca trudno mi się przyzwyczaić do Wciąż do końca trudno mi się przyzwyczaić do myśli, że wystarczy godzina drogi i już jestem w Alpach. Moja kolekcja zapisanych tras do odwiedzenia powiększa się szybciej niż kolekcją rolek z daniami, które koniecznie muszę przygotować. A że zapisuję tylko takie rolki to się tak przeplatają góry z warzywami i albo jestem głodna albo spragniona widoków :) te rolki ze szlakami niby inspirują ale co jakąś sobie obiorę za cel, to okazuje się, że szlak jest jeszcze nieczynny i trzeba poczekać do połowy czerwca żeby go otworzyli. No i wczoraj było tak samo. Miałam 4 rolki, 4 różne trasy i 4 okazały się zamknięte. Więc ostatecznie skończyłam w wąwozie i było fajnie. Wąwóz w najwęższym miejscu ma szerokość zaledwie jednego metra. Rewelacja :)
🥳🍾 🥳🍾
Afryka i część moich noclegów, wyjątkowych z Afryka i część moich noclegów, wyjątkowych z różnych względów.
1. Outjo. Kamping, jakąś godzinę drogi od Etoszy, z basenem idealnym na prawie 40 stopniowe upały.
2. Żyrafa photobomb.
3. Bo w Otjiwarongo żyrafy, strusie chodziły sobie swobodnie na basen.
4. Prawie jak na pustyni. 
5. Oryks koło domu.
6. I basen jak z obrazka.
7. Mój domek przy pustyni Namib.
8. Skeleton Coast pełne szkieletów.
9. Pierwszy nocleg na farmie strusi - wtedy jeszcze nie wiedziałam, że strusie w Namibii będę widzieć prawie codziennie.
10. Próbuje, z marnym skutkiem, zrobić sobie selfie ze strusiem.
Wczytaj więcej... Obserwuj na Instagramie

Ostatnie wpisy

  • Raja Ampat – Ostani Raj na Ziemi
  • Hobbiton – Wycieczka do świata fantasy
  • Askja – Droga do dwóch wulkanicznych jezior w Interiorze Islandii
  • Pustynia Atacama – Ciągle w Chile ale jak na księżycu
  • Nabire – Zatoka Cenderwasih – Papua Zachodnia. Pływanie z rekinem wielorybim.

Najnowsze komentarze

  • Pustynia Atacama - Ciągle w Chile ale jak na księżycu - Longstroll - Samochodem przez Patagonie
  • Big Ice – Trekking po lodowcu Perito Moreno – Longstroll - Samochodem przez Patagonie

Kategorie

  • Ameryka Poludniowa
  • Argentyna
  • Australia
  • Azja
  • Chile
  • Europa
  • Flora
  • Indonezja
  • Islandia
  • Nowa Zelandia
  • Patagonia
  • Poradnik
  • Trekking
©2025 Longstroll | Powered by SuperbThemes