Skip to content
Menu
Longstroll
  • O mnie
  • instagram
Longstroll

Pustynia Atacama – Ciągle w Chile ale jak na księżycu

Opublikowano 24/05/202026/08/2020

Pomarańczowym piaskiem w oczy

„Przelecieć pół świata. Dotrzeć na Atacamie i nie zobaczyć Valle de la Luna, to jak pojechać do Paryża i zbojkotować wieżę Eiffla”. Tak powiedziała nam zachwalająca wycieczkę na tę część pustyni niezwykle urodziwa dziewczyna pracująca w agencji turystycznej Flamingo. „Widok zachwyca” dodała jeszcze z uśmiechem. Wiecie co, miała 100% racji w racji 😉

Żeby dostać się do Atacamy przylecieliśmy do Calamy z Santiago de Chile. Na lotnisku wskoczyliśmy do busika (bez najmniejszego problemu znajdziecie je na zewnątrz. Jak to w Ameryce Południowej słowo klucz to „colectivo”), który zabrał nas do małego turystycznego miasteczka w sercu pustyni – San Pedro de Atacama.

wersja w deszczu > https://www.instagram.com/p/B57NPGnlJWq/
W poszukiwaniu pierwszego piętra

Powiem tylko – bo musicie to wiedzieć, że San Pedro ma bardzo ciekawy klimat, miasto jest małe, wokół nie ma nic, a wszyscy ludzie, którzy się przez nie przewijają są w jakiś sposób związani z pustynią. Co ciekawe w tym mieście ludzie są wyluzowani i zrelaksowani. Trochę tak jakby ktoś postawił miasteczko przy Woodstocku tylko dla celów woodstockowych. Wszyscy spędzaliby czas na koncertach, a po nich gdy już trafiliby z powrotem do miasteczka to czas mijałby im na zawieraniu nowych znajomości, piciu (jest jeden bar ale za to bardzo klimatyczny) lub paleniu. 

Całe szczęście nie znają tu kostki Bauma

Odwieczny dylemat

Przygotowując się do wyjazdu na Atacamę do końca wahaliśmy się czy brać samochód i wycieczki organizować na własną rękę czy może jednak skorzystać z usług agencji turystycznych działających na terenie San Pedro. Przyznam szczerze, że tę część naszej wyprawy do Chile potraktowaliśmy po macoszemu. Skupiliśmy się na Patagonii, nie poświęcając Atacamie należytej uwagi. Koniec końców postanowiliśmy, ostateczną decyzję podjąć na miejscu. 

Pierwszy spacer po miasteczku i wiedzieliśmy, że pójdziemy na łatwiznę. Na wycieczki udamy się z agencją turystyczną. Tych w San Pedro jest zatrzęsienie. W atrakcyjnych cenach proponują zwiedzanie tego co Atacama ma do zaoferowania. Cała trudność sprowadzała się do tego by wybrać tę właściwą. Idąc ulicą, pokrytą suchym jak wiór piaskiem o pomarańczowej barwie, byliśmy non stop zatrzymywani przez naganiaczy prezentujących mniej lub bardziej atrakcyjnie wycieczki z ich biura podróży. Nie trzeba być szczególnie bystrym by wiedzieć, że każda zabiera turystów w te same miejsca a ceny w nich są zbliżone. Nie mieliśmy szczególnie wysokich wymagań. Tak na prawdę zależało nam tylko na tym by ilość osób, z którą będziemy jechać była jak najmniejsza. Nie mieliśmy ochoty na udział w wycieczce dla 40-osobowej grupy wożonej wielkim autokarem. Wybór padł na agencję Flamingo – chyba urzekła nas ich historia. Grupa względnie młodych 30-kilku-letnich pasjonatów z Anglii, Francji, Patagońskiej części Chile i kto wie skąd jeszcze zdecydowała się osiąść na stałe w San Pedro i organizować wycieczki na pustynie. To trochę tak jak Ci pasjonaci co decydują się sprzedać cały dorobek życia i przeprowadzić do Tajlandii. Z tą tylko różnicą, że to pustynia, jedno z najsuchszych miejsc na ziemi, warunki klimatyczne są dalekie od tych przyjaznych człowiekowi i jest dużo drożej niż w Azji (Chile to zdecydowanie najbogatszy kraj na kontynencie). Oni tam faktycznie muszą pracować, żeby się utrzymać.

Jak to mówią – Szerokości

Oferowali wycieczki w małych 10-osobowych grupach co nam pasowało. Krótka rozmowa w agencji – klepnięte jedziemy.

Daliśmy się namówić

Jedną z wycieczek, na którą zdecydowaliśmy się z nimi pojechać była ta na Valle de la Luna. Wstyd się przyznać ale wstępnie nawet nie mieliśmy jej w planie (Andy, wulkany, 'Salar’ – to było nam w głowie. Niestety nie było nam dane), to francuzka pracująca w agencji nas do niej przekonała i za to byliśmy jej później bardzo wdzięczni. 

Wyprawa miała zacząć się punktualnie o godzinie 16. Miejsce zbiórki to ławeczki pośrodku niskich białych budynków. Przy płaceniu za wycieczkę kilkukrotnie podkreślano żeby być 10 minut przed czasu bo ruszamy równo o czasie. Uwierzcie mi, gdy Ci z Flamingo mówią równo o czasie myślą równo o czasie.  Wspominam o tym dlatego, że dwie osoby się spóźniły i nikt na nie nie czekał – ja z tym żadnego problemu nie mam – co więcej pochwalam. Ruszyliśmy (dosłownie) w momencie gdy dzwon pobliskiego kościoła wybił 16. Czad 🙂

Od razu widać, że to nie Patagonia. Z naprzeciwka jedzie samochód.

Dobra jedziemy my i międzynarodowa ekipa. Co ciekawe w naszej grupie była też Polka – bardzo fajna dziewczyna – która akurat na Atacamie kończyła swoją 3-miesięczną eskapadę po Ameryce Południowej. Przyjechała z poderwanym po drodze Kolumbijczykiem 🙂 Wiem, że niektórzy nie lubią spotykać swoich rodaków na drugim końcu świata. Ja akurat nie mam z tym problemu, uważam, że zawsze fajnie jest pogadać z kimś kto ma coś ciekawego do powiedzenia.

Chciałabym tylko nadmienić dla tych co nie wiedzą, ze Atacamę uważa się za jedno z najsuchszych miejsc na ziemi. W niektórych jej częściach od lat nie spadła kropla deszczu. Otóż my mieliśmy to „szczęście”, że nastąpiło załamanie pogody i wycieczka, na którą się wybraliśmy była ostatnią na jakiej udało się nam być. Zaczęło padać, padało też przez dzień kolejny a już następnego zamknięto miasto. Taki juz chyba urok miejsc zbudowanych z gliny – gdy popada mogę się rozpłynąć..

Woodstock (a raczej Poland’and’Rock)

Na księżycu

Ale wróćmy do samej wycieczki. Jedziemy busikiem około 20 minut. Pierwszy przystanek formacje skalne. Wchodzimy do słonych jaskiń, wdrapujemy się na górę. I teraz powiem Wam coś naprawdę ciekawego. Gdy dotarliśmy na szczyt i stanęliśmy tak w milczeniu dało radę usłyszeć dziwny dźwięk, jakby skrzypienie. To znak, że skały na których właśnie staliśmy są w ciągłym ruchu rozszerzają się i ścierają. 

Into the wild

Chwila na foty, pakujemy się do busa i jedziemy dalej. Krótka przechadzka a dokoła krajobraz iście księżycowy. W pewnym momencie nierzeczywiste stożkowe góry wyłaniają się z pomarańczowego piasku, to był „mój widok”- te stożki nigdy nie widziałam czegoś równie nierzeczywistego do dziś pozostaje moim widokiem nr 1.

Planeta Ziemia

Diuna

A później przyszła kolej na ostatni punkt wycieczki. Piaszczyste diuny Atacamy. By ujrzeć je w całości musieliśmy trochę się powspinać, nie wymagało to wysiłku jak Torres del Paine ale zaznaczam, że dało radę się trochę zmęczyć. Po mniej więcej 15 minutowej wspinaczce naszym oczom ukazała się największa diuna jaką w życiu widziałam. Skoncentrowana  wokół jednego grzbietu, ogromna, jakby ocean z piasku, od lat kształtowana przez wiejący tam wiatr otoczona kilkoma mniejszymi, które tylko podkreślały jej masyw. Usiedliśmy z wrażenia wgapiając się w ten ogrom piasku. Nie przesadzę mówiąc, że na dobre dwie minuty odjęło nam mowę.

Ponieważ widok ten był tak niespodziewany to na początku mój mózg widział ocean. Dopiero po kilku chwilach uświadomiłam sobie, że ten bezkres to nie woda, to piasek. Taki error w matrixie 🙂

Piasek
Piasek
Wystarczy już tych zdjęć

Po około godzinie, bo tyle czasu dano nam tam na górze, spakowaliśmy się do busa i pojechaliśmy oglądać zachód słońca na Atacamie. Zaczynało grzmieć i wtedy właśnie przewodnik wspomniał o pewnej ciekawostce. Jeśli burza nie przejdzie to w całym mieście wyłączą prąd. Tak też się stało ale kilka godzin później. Stoimy w „centrum”, leje, noc. I nagle bam, wszystkie sklepy, restauracje, latarnie – robią się ciemne. Towarzyszy temu dziwny dźwięk. To suma okrzyków wszystkich osób w zasięgu słuchu. Przypomina to bardziej coś co powiedziałby jeden z oślizgłych Bogów z książki Lovecrafta niż jakieś znane nam słowo. Podsumowując – warto było to usłyszeć.

Piasek
Ciągle planeta Ziemia
Piasek (na drugim planie)

Warto było też bo..

Muszę jeszcze wspomnieć, bo zdecydowanie warto, naszego przewodnika -Nico. Był RE-WE-LA-CYJ-NY. Życzę Wam żebyście będąc tam, jadąc na wycieczkę z „Flamingo” (klik) trafili właśnie na niego. Miał wiedzę wiadomo – umówmy się, że każdy przewodnik w mniejszym lub większym stopniu ją ma. Ale jaką on miał charyzmę i co najważniejsze poczucie humoru. I to nie byle jakie. Mówiąc kolokwialnie człowiek prawie sikał ze śmiechu. W pewnym momencie, dowiadując się, że jesteśmy z Polski zaczął udawać Borata – i robił to fenomenalnie. niewątpliwie Nico był wisienką na torcie całej tej niesamowitej przygody.

Autor: Iza

Dodaj komentarz Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Izabela

longstroll

Podróże i inne rzeczy

Once Upon a Dune . #namibiatourism #namibiatravel Once Upon a Dune 
.
#namibiatourism #namibiatravel #dune45 #podróżemałeiduże #pustynia #pustynianamib #namibdesert #namibie #namibdunes #afryka #piasek #nabiało #mojepodroze #upał #napustyni #onadesert #sesriem #sossusvlei #namibnaukluft #namibnaukluftnationalpark
📍Deadvlei 
Gorąco, sucho i piasek co zawiera żelazo. 
Miejsce w rzeczywistości wygląda jakby było sfotoshopowane.
Iguazú strona argentyńska. Wcale nie miałam tu Iguazú strona argentyńska. 
Wcale nie miałam tu trafić. Planowałam zobaczyć wodospady tylko ze strony brazylijskiej, ale zmiana godziny odlotu pozwoliła zajrzeć też tutaj. I w sumie bardzo dobrze, bo uważam (po odwiedzeniu obu), że ta strona jest ciekawsza. I miałam też szczęście, bo kilka dni przed moją wizytą tam (chyba 3 jeśli się nie mylę:)) ponownie dla turystów otworzono Garganta del Diablo - taki punkt na rzece Iguazú, przez który przebiega granica między Argentyną a Brazylią. I to właśnie ten punkt sprawia, że strona argentyńska jest fajniejsza. Jednocześnie jest też dwa razy droższa ale mniej komercyjna.
Także miałam podwójne szczęście. 
.
.
.
.
#podróżemałeiduże #mojepodróże #iguazu #iguazuargentina #argentyna #wodospad #waterfalllovers #gargantadeldiablo #iguazufalls #iguazú #amerykapołudniowa #tshit #whitetshirt #farout #daisyduck #daisydukes #curlyhaired #falls #cataratas #cataratasdoiguaçu
Buenos Aires. Nigdy jakoś szczególnie nie chciałam tam pojechać, loty ułożyły się jednak tak, że nadarzyła się okazja. I bardzo dobrze. Byłam tam naszym latem, a więc ich zimą. Tak mi się spodobało, że aż po raz pierwszy z premedytacją puściłam sobie piosenkę Manamu Buenos Aires. Wcześniej słyszałam tylko fragmenty refrenu. Piosenka, tak jak i miasto, również mi się spodobała, do tego stopnia, że aż kupiłam sobie winyla, ale niestety nie miałam go jak zapakować i czeka na mnie teraz w PL 🙃
Buenos - miasto, do którego mogłabym wrócić, bo czuję, że miałabym po co. To drugie i ostatnie miasto po Sydney, o którym tak myślę. 
A na zdjęciach m.in. 
1. Aleja 9 lipca - 9 pasów w jedną i 9 w drugą, szerokość 140 metrów - to z nią kojarzyło mi się Buenos przed przyjazdem; 
2. Dzielnica portowa - inflacja w Argentynie 250% a oni budują na potęgę i jakoś to się kręci… ciekawe :) może to faktycznie jest tak jak to mówią, że są 4 rodzaje gospodarek rozwinięta, nierozwinięta, Japonia i Argentyna;
3 La Boca trąci komercją bardzo a poza tym to miłość do Messiego i Maradony unosi się w powietrzu.  Kupiłam 2 koszulki dla młodego mniejsza dla mnie większa, ostatnio przeglądając telefon znalazła swoje zdjęcie z nimi. Ale dowcipniś z tego mojego L. no nie przestaje mnie zadziwiać 
4. Podobno największą atrakcją Buenos jest cmentarz (leży na nim m.in. Ewa Peron i pewnie wielu innych znanych ludzi, których ja nie znam:)) cmentarz bardzo przypomniałam mi ten z Nowego Orleanu - ten, na którym kręcili Easy Ridera ♥️. Grobowce jak grobowce takie wielkie domy, ale przed jednym stał pomnik tej dziewczyny z psem - jak wyjęty z horroru :) 
5. Buenos to i tango - tańczą je wszędzie albo markują, że tańczą.
Taki misz masz zdjęciowy z Buenos - może kiedyś loty ułożą się tak żebym trafiła tam ich latem, czuję, że to będzie jedna wielka impreza.
W dżungli - Park Narodowy Madidi w Boliwii - phot W dżungli - Park Narodowy Madidi w Boliwii - photo dump 
1) patrzę na to zdjęcie i pachnie mi muggą 
2) wystrój mojej chatki utrzymany w iście minimalistycznym stylu :) oprócz łóżka i moskitiery było tam tylko jedno krzesło - w sumie nic więcej nie potrzeba
3) odkąd znajomy w odp. na relacje z tym filmikiem napisał mi tak „droga twojego starego do szkoły” nie umiem na to spojrzeć inaczej 
4) widok z chatki miałam pierwsza klasa 
5) in the jungle - ubrana po uszy - co nie do końca jest w moim stylu 🤪 w obawie przed robalami maści wszelakiej 
6) zachód słońca nad jeziorem (mój obóz w dżungli położony był nad nim, co odróżniało go od innych obozów - położonych zazwyczaj nad rzeką)
7) ja w tym jeziorze pływałam, co wymagało ode mnie sporej odwagi, dzień wcześniej nocą pływała po tym jeziorze łódką w poszukiwaniu odbijających światło latarki oczu małych kajmanów i krokodyli
8) tarantula spotkana w trakcie nocnego spaceru
9) boa, biorąc pod uwagę fakt, że boa i anakonda to ta sama rodzina węży, to prawie jakbym jednak widziała anakondę na tym wyjeździe
10) dwa z moich 3 niezbędników na tych wakacjach mugga, tusz do rzęs, na foto brakuje tylko spf 50
Namibia - road trip. 9 dni 3000km #photodump 1. G Namibia - road trip. 9 dni 3000km #photodump 
1. Gdzieś po środku drogi na Skeleton Coast 
2. Idę sobie
3. #Żyrafa jadła sobie listki na drzewie od tak przy drodze, tyle ile nam sprawiła radości to tylko my wiemy.
4. Welwiczia - żywa skamielina - to taki dziobak świata roślin - to co widać, to tylko dwa liście postrzępione przez wiatr.
5. Ja 
6. Droga, obowiązuje limit prędkości do 100km/h.
7. Stacja benzynowa na #skeletoncoast 
8. To nie drzewa, to ales drzewiasty.
9. Droga ponownie, bo w sumie ten post jest o drodze.
10. Solitaire wraki samochodów, a chwilę wcześniej zjadłam szarlotkę. 
11. Zwrotnik koziorożca.
12. Danger zone.
13. Trąba powietrzna 
14. Część samochodu, która nie wytrzymała wybojów i nam odpadła.
15. W drodze na diuny.
16. Po piasku.
17. Toyota Hilux masza fura na ten trip.
18. Pod zwrotnikiem koziorożca w innym miejscuz.
19. Jak wyżej.
Weekend w #chamonix photodump. 1. Przy dworcu. 2. Weekend w #chamonix photodump.
1. Przy dworcu.
2. Z misiem, chyba najczęściej fotografowaną atrakcją w Chamonix, no poza Mont Blanc. 
3. Ja o poranku - lekko rozmazana, to chyba wina oświetlenia w pokój, w moim hotelu. Pokój miał tylko 1 małe okienko (a kosztował jakby okien było conajmniej z 10, w środku styl „bursa szkolna lata 90-te”, miał tylko 2 miejsca parkingowe i surprise, surprise jedno było wolne - tyle wygrać 🥳😅. Był to hotel w samym centrum, z małym barem na parterze, a w nim tłumy miejscowych. Tak się złożyło, że akurat jednemu z instruktorów narciarstwa urodziło się dzień wcześniej dziecko i wszyscy świętowali. Po raz pierwszy spotkałam szalenie uprzejmych i miłych Francuzów 😮
4. A to grzyb 🙃 ale to nie jest zwykły grzyb, bo to grzyb z nadzieniem jagodowym - pyszka.
5. Ja.
6. I jeszcze raz ja.
7. Trochę gór.
8. Same.
9. Same.
10. Nie samymi grzybami się tam raczyłam.
11. Ponownie na mieście.
12. W hotelu z tym małym okienkiem w tle.
13. A tu widok z okna. Może i okno małe, ale widok zacny. W ogóle przed przyjazdem czytaliśmy opinie o hotelu i tym nieszczęsnym parkingu. Podobno ciężko o jedno z dwóch miejsc postojowych (w co jestem w stanie uwierzyć) więc na recepcji wysyłają ludzi na parkingi publiczne i kilka osób pisało, że parkometry polatają figle i pożerają banknoty. Z chwilą gdy problem był zgłaszany na recepcji osoby pracujące tam bez żenady odpowiadały coś w stylu „twój problem” a później wymieniły żartami, że podzielą się pieniędzmi z parkomatu miedzy sobą 🙃
14. Poszłam po chleb, wróciłam z ciastkami.
15. Na ulicy.
16. Ma mina gdy zobaczyłam jagodowego grzyba.
17. Chamonix.
18. Chamonix, ogólnie bardzo ładnie i na bogato. Mówi sie (przynajmniej u mnie w domu;)), że to takie francuskie Zakopane.
Trochę słabo, bo nie pomyśleliśmy żeby wcześniej kupić wjazd na Aiguille du Midi i musieliśmy odbić się od kasy :( Ale poza tym i tak myślę, że wyjazd 8/10 i hotel wbrew naszym obawą zdecydowanie wart polecenia.

#chamonix_france #chamonixmontblanc #góry #goryponadwszystko #francja #francetourisme #mountainview #dworzec #mountaincity #chamonixvalley #podróżemałeiduże #mojepodróże
📍Iguazú strona brazylijska. Woda się leje💦 📍Iguazú strona brazylijska.
Woda się leje💦
 80% wodospadów znajduje się po stronie brazylijskiej, ale to wcale nie znaczy, że 80% zachwytów będzie przypadać właśnie na nią.
Mi bardziej podobała się strona argentyńska, bo było się na wodospadzie. Na a obok to jednak duża różnica :) 
.
.
.
.
#wodospad #iguazu #iguazú #iguazubrasil #brazylia #podróżemałeiduże #mojepodróże #dużowody #waterfalling #amerykapołudniowa #whitedresses #wethair #barierka #bryza
Paprocie, wallaby i wąż tygrysi-typowa tasmańsk Paprocie, wallaby i wąż tygrysi-typowa tasmańska przechadzka
Wiatr tak silny, że prawie mnie zwiało na Bay of Wiatr tak silny, że prawie mnie zwiało na Bay of Fires.
📌Tasmania, Australia
Z sukcesów tygodnia. Zostałam pontoniarą 😅 z Z sukcesów tygodnia.
Zostałam pontoniarą 😅 znaczy zostałam nią już w zeszłym roku, ale zapomniałam gdzie schowałam ponton po zakończonym sezonie 2023. W tym tygodniu udało mi się go odnaleźć, tak więc zostałam pontoniarą - ponownie. Otwieram sezon 2024. Wiedząc, że pewnie za tydzień go już zamknę, bo z prognozy jasno wynika, że jeszcze 9 dni i nastąpi załamanie pogody, z radością obwieszczam - zdążyłam :)
BTW 
Skończyłam czytać „Lost in the Jungle” książkę, o której słyszałam dużo dobrego będąc w Boliwii. Zaciekawiona opowieściami postanowiłam sprawdzić o co tyle szumu. Nie żałuję, w niektórych momentach napisana jest tak sugestywnie, że przestałam czytać bo wydawało mi się, że to po mnie chodzą mrówki.  To opowieść o tym jak to pewnie chłopak zgubił się w dżungli w Boliwii właśnie. Na prawdę fajnie się to czytało. W sumie szkoda, że już skończyłam. 
.
.
.
.
.
#rzeka #limmat #swiss_views #swisslandscape #swisslife #mojepodróże #podróżemałeiduże #ponton #spływ #wiosło #woda #szuwary #chillwave #płynę #odpoczynek #żyćko
Moje pierwsze self-drive safari uważam za bardzo Moje pierwsze self-drive safari uważam za bardzo udane. 
Jeżeli ktoś chciałby spróbować, a nie interesuje go game drive, to myślę, że Park Narodowy Etoszy będzie doskonały wyborem. Ale tam jest zwierząt 😮
Ktoś miał okazję robić self-drive Safari? Gdzie? 
.
.
.
#namibiatravel #namibiatourism #namibiatrip #safari #selfdrivesafari #selfdrive #etosha #etoshanationalpark #mojepodróże #podróżemałeiduże #słonie #lwy #zebry #żyrafy
📍Cradle Mountain, Tasmania Miał być diabeł 📍Cradle Mountain, Tasmania 
Miał być diabeł tasmański, ale go nie było, był za to wąż tygrysi.
🐾🐾🐾
Takie mam postanowienie noworoczne, żeby codziennie, niezależnie od pogody, iść na co najmniej 5-kilometrowy spacer.
Ciekawe czy wytrwam..
Poszłam w góry⛰️ . . . . #stoos #schwyz #sch Poszłam w góry⛰️
.
.
.
.
#stoos #schwyz #schwyztourismus #swisslife #swissalps #swissmountains #goryponadwszystko #góry #podróżemałeiduże #gymglamour #górskiewędrówki #girlswhohike #inthemountains #mojepodróże #naświeżympowietrzu #czapeczka #farout
Przy kwiatku 🪴 Podobno Panamá City to taki Now Przy kwiatku 🪴
Podobno Panamá City to taki Nowy York Ameryki Środkowej.
„Mi Teleférico” zwany również „My Cable C „Mi Teleférico” zwany również „My Cable Car” gdzie powietrze jest rozrzedzone a sceneria widowiskowa.
.
.
.
.
#lapazcablecar #miteleférico #mycablecar #cablecar #gondola #transportpubliczny #publictransport #lapaz #lapazbolivia #elalto #boliwia #boliviatravel #amerykapołudniowa #southamericatrip
Poleżałabym sobie pod palmą 🌴 Znacie ev’ry Poleżałabym sobie pod palmą 🌴
Znacie ev’ry night? :) 

#montezuma #costaricagram #costaricagram #kostaryka #statek #podróże #mojepodróże #podrozemaleiduze #amerykaśrodkowa #basen #żyćko #relakstime
Mix&match Verbania edycja wielkanocna 1) ja na st Mix&match
Verbania edycja wielkanocna 
1) ja na statku, w kombinezonie nurka szykuję się do skoku.
2) dzień pierwszy - świeciło słońce idę odłożyć kurtkę do samochodu, bo było mi za ciepło (w kolejne dni już nie miałam tego problemu)
3) selfie w słońcu 
4) dzień drugi, tu już słońca nie było, ale doceniam, że nie padało, wybrałam się na wycieczkę na Isle Bella.
5) na statku, z flagą, bo kto nie robi tego typu zdjęć.
6) Ja z widokiem.
7) A tu jak płynę.
8) Widoki znad jeziora Maggiore.
9) Jak wyżej (Maggiore to drugie po Como włoskie jezioro, które odwiedziłam, została mi już tylko Garda. Klimat podobny - podoba mi się.
10) Na shoppingu.
11) Nic nie kupiłam.
12) Ponownie widoki.
13) 🤳🏻 
14) najlepsze co jadłam tej Wielkanocy 🙈 
15) kolejny dzień, tym razem do braku słońca dochodzą konkretne opady, z krótkimi przerwami leje cały dzień.
16) dzień wyjazdu, przestało padać i wyszło słońce 🙃
17) o takim statkiem pływałam po Maggiore.
18) z moją ulubioną osobą, tak się złożyło, że falafelem kończyliśmy każdy wieczór. Pierwszego wieczoru było pysznie, drugiego obsługa już nas kojarzyła i nie pytała nawet o szczegóły zamówienia, trzeciego czekając na zamówienie poznaliśmy historię życia pracowników. To wieczór nr 3😅 
19) a to dzień opadów.
20) tu rowniez z tym, że na chwilę przestało padać.
#salardeuyuni #photodump W 2018 byłam o krok od #salardeuyuni #photodump 
W 2018 byłam o krok od tego miejsca, na Atacamie, po stronie chilijskiej. W dzień, w którym miałam wsiąść do autobusu i przekroczyć granicę z Boliwią, w wielkich nerwach uciekam na lotnisko. Właśnie zaczynała się powódź, a San Pedro tonęło w pomarańczowym błocie. 
Ani się człowiek obejrzał, w ogóle nie postarzał 😜i jest 2024. Tym razem trafiam tam gdzie chciałam. I tak po 6 lat mogę wykreślić Boliwię i jej „solną” część z mojej prywatnej listy miejsc, które koniecznie chce zobaczyć przed 💀
1. Kawa na śniadanie i w drogę. Jest zimno. Nawet bardzo zimno.
2. Hotel w całości wykonany z soli, wysokość około 4000 m n.p.m. ogrzewania brak 🥶
3. Takie artystyczne 🙃 ale po raz pierwszy w życiu widziałam flamingi z bardzo bliska i trochę mnie wryło.
4. Flamingi, o których mowa wyżej.
5. Isla Incahuasi, chyba najdziwniejsze miejsce jakie w życiu widziałam, mogli by tu jakiegoś aliena kręcić - wyspa porośnięta kaktusami po środku pustyni solnej i nic więc.
6. Szynszyla - jest łagodna, ciekawska i bardzo towarzyska.
7. Laguna Colorado głębia czerwieni jej wody zmienia się w zależności od pory dnia i światła. Ja trafiłam na taką bardziej bordową.
8. A tym jeździłam. Byłam ja, L. i 4 inne osoby no i kierowca (rajdowiec w sercu)
9. Kolory pustyni, trochę jak Atacama, o czym też wspominał mój kierowca, ale tu strona boliwijska.
10. Gorące źródła o poranku, przy tej minusowej temperaturze na zewnątrz to przyjemność nie do pobicia.
11. Miejsce na jeden z posiłków, posiłki jeździły z nami, serwował je kierowca.
12. Wystrój toalety.
13. Jak wyżej.
14. No i budynek toalety na wzgórzu, w oddali.
15. Im wyżej i zimniej tym odwiedzających było mniej, ostatecznie by dotrzeć do najdalszej laguny zdecydowało się 18 osób - 3 auta. Szaleni i zmarznięci ludzie:) 
16. Więcej niż jedno zwierzę to?
17. Laguna Colorado po raz 2.
18. Idę sobie po torach.
19. The end
Wczytaj więcej... Obserwuj na Instagramie

Ostatnie wpisy

  • Raja Ampat – Ostani Raj na Ziemi
  • Hobbiton – Wycieczka do świata fantasy
  • Askja – Droga do dwóch wulkanicznych jezior w Interiorze Islandii
  • Pustynia Atacama – Ciągle w Chile ale jak na księżycu
  • Nabire – Zatoka Cenderwasih – Papua Zachodnia. Pływanie z rekinem wielorybim.

Najnowsze komentarze

  • Pustynia Atacama - Ciągle w Chile ale jak na księżycu - Longstroll - Samochodem przez Patagonie
  • Big Ice – Trekking po lodowcu Perito Moreno – Longstroll - Samochodem przez Patagonie

Kategorie

  • Ameryka Poludniowa
  • Argentyna
  • Australia
  • Azja
  • Chile
  • Europa
  • Flora
  • Indonezja
  • Islandia
  • Nowa Zelandia
  • Patagonia
  • Poradnik
  • Trekking
©2025 Longstroll | Powered by SuperbThemes